niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 24

Te moje wypociny, dedykuje wszystkim którzy tak długo i wytrwale czekali na tą notkę.
To dla Was to robię i bez was nie miałoby to większego sensu, dlatego dziękuje że jesteście i przepraszam za to że notki nie wychodzą tak często jakbym chciała...
~Dilla-chan


(Deidara)
   Mój mąż jak nigdy siedzi w domu i czyta gazetę czekając na śniadanie. No w szoku jestem. Skaczę koło niego jak zawsze, ale to już u nas standard. Postawiłem mu na stole kawę, ekspresso. Tylko taką pija, żadnego mleka, żadnego cukru.
   Spojrzał się na mnie z jakby, lekkim uśmiechem?

- Deidara, zabieram cię dzisiaj na bankiet. 
   Wywaliłem oczy. Mój mąż chce gdzieś ze mną wyjść! No szok. 
- Na dwudziestą masz być gotowy, masz się ubrać tak żeby oko bielało, zrozumiano? - lekko się do mnie uśmiechnął po czym chwycił za filiżankę. 
   Cały on, proste i zrozumiałe komunikaty, nic poza tym.
- Przygotować ci coś? - zapytałem - Może uprasować koszulę?
- Nie, nie trzeba. 
   ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Shikamaru)
   Kocham go, ale serce podpowiada mi że najlepszy wybór to ten który mi go odbierze. Dlaczego, dlaczego tak to jest? Dlaczego czasami życie daje nam cytrynę, a my nawet nie mamy siły by zrobić z niej lemoniadę? Wiecie jak to jest kiedy nie macie siły już walczyć? Albo jak po raz kolejny dostajesz złą ocenę z jakiegoś przedmiotu mimo tego że się uczyliście, a sytuacja jest już taka zła że możecie nie zdać? Mniej więcej tak się czuje. 
- Coś się stało? - zapytał Kiba - Co jest?
- Nic... 
- Mów że! Zanim Kakashi przyjdzie! - nakazał.
- To nie jest rozmowa na lekcję...
- Nie chcesz żeby ktoś usłyszał? - zapytał.
- To też. 
- Rozumiem. - wziął do ręki zeszyt od fizyki i wyrwał podwójną kartkę, napisał na niej:
-"O co chodzi?''

-"W sumie to o... ech... Kankuro.''
-"Nie napiszesz mi o co chodzi, prawda?''
-''No wolałbym nie.''
-''Rozumiem, ale w razie czego wiedz że możesz na mnie liczyć :)"
   Uśmiechnąłem się do niego. To dobrze mieć przyjaciół. Zwłaszcza wtedy jak w życiu coś ci znowu nie wychodzi... 
   Pamiętam jak się w nim zakochałem. To było jeszcze w gimnazjum. Kochałem go za to jaki był, a był moją odwrotnością. Często się uśmiechał i płakał... mówił dużo o swoich uczuciach i generalnie mówił dużo, a ja... I grał w kosza. Zawsze był w tym dobry, a ja... wieczna ciota. No cóż... ale podobno brzydki nie jestem. I mimo tego że jestem od niego młodszy, zawsze to ja mu pomagałem w lekcjach, śmieszne, nie?
- Shikamaru! Nie uważasz! - wrzasnął Kakashi.
- Przepraszam...
- To do ciebie niepodobne! Zrobić zadania z 64 strony! - podszedł do mojej ławki i zapytał już ciszej i spokojniej - Wszystko w porządku? 
- T-tak...
   DRYYYYYYYYYYYŃ!
- Dokończyć te zadania! - wrzasnął na odchodne. - Nara, poczekaj chwilę, chce z tobą porozmawiać.
- Ze mną? A o czym?
- Widzisz, niedługo jest konkurs z fizyki i chciałbym abyś wziął w nim udział, ale jak masz problemy to nie będę i głowy zawracać...
- Nie! Ja z chęcią wezmę udział! - od razu powiedziałem.
- Na pewno? Nie jest to takie łatwe...
- Ale wykonalne, chce się tego podjąć. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Iruka)

- Kakashi mam dość, cholera jasna mam dość! Co jest trudnego w ugotowaniu makaronu?! Mówiłem: przyjdę później bo robię dodatkowe zajęcia dla tegorocznych maturzystów, proszę ugotuj makaron zanim przyjdę, będę o 16! - wkurwiony jak cholera zdejmowałem płaszcz, dopiero przyszedłem do domu. 
    Kakash bez słowa tylko grzecznie przytakiwał.
- A tata to pantoflarz? - zapytała Yumi.
   Spojrzeliśmy na nią jak kura na owies. 
- Skąd ty znasz takie słownictwo? - zapytałem. 
- Dziś tak mi powiedziała koleżanka w szkole, powiedziała że jej tata to pantoflarz. 
   Teraz to dopiero zrobiłem głupią minę. 
- Yyy, czy tata to pantoflarz... nie...? - Kakashi się na mnie spojrzał pytająco - Nie, znaczy nie. 
    Yumi się na nas spojrzała. 
- Czyli że tak?
- Nie kochanie, nie znaczy nie. - powiedział Hatake.

- Yhm... a co to znaczy pantoflarz?
   Nie wytrzymam, no nie wytrzymam. 

- Pantoflarz to taki ktoś kto często ulega mamie. No nie patrz się tak na mnie! - Kakashi patrzył na mnie za to wyjaśnienie jakbym oświadczył publicznie że rajcują mnie zabawy sadomaso. - Umiesz to jej lepiej wytłumaczyć to spróbuj! 
   Otworzył już usta żeby coś powiedzieć, ale szybko je zamknął. No cóż, może nie jest to jakieś świetne wytłumaczenie, ale to nie znaczy że jest złe. 
- Czyli tata jest pantoflerzem, bo ulega tobie!
- Yumi, mówi się "bo tobie ulega" i nie jest pantoflarzem. 

- Jak to nie, skoro boi się ciebie i ciągle robi co chcesz? 
   Mina Kakashiego? Bezcenna.  
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Deidara)

   No i pojechaliśmy na ten bankiet. Oczywiście mój mąż znowu ma jakiś dziwny humor, no ale cóż...
   Zanim dojechaliśmy oczywiście nie obeszło się bez skomentowania mojego "fatalnego" gustu, z którym zawsze było wszystko dobrze, a nagle się dowiedziałem że zielony nie jest już trendy...
   Weszliśmy do siedziby tej gazety w której pracuje, zaprowadził mnie od razu do sali bankietowej. Oczywiście czerwony dywan, jakieś gwiazdy rozmawiające z dziennikarzami, jakieś stoły z przystawkami, no to co zawsze na takich imprezach. Kiedyś dość często bywałem na takich z Itachim jako osoba towarzysząca.
- O Itachi! - pomachał do niego jakiś facet - Dobrze że przyszedłeś. 
A to twój narzeczony? - zapytał z uśmiechem.
- Zawsze przychodzę jak obiecałem. - sztucznie się uśmiechnął - To mój mąż Deidara. 
- Twój mąż? Dałeś się uwiązać? 
   Jak zawsze ten stereotyp mojego męża... 
- Masz gust - powiedział ten facet patrząc mi się ewidentnie na tyłek. Nic nie powiedziałem tylko głupio się uśmiechałem, jak to mi kazał Itachi - Można by go było schrupać.
   On się tylko zaśmiał, kiedy ja się czułem tak głupio... Normalnie czuje się jak jakiś pudel na wystawie którego specjalnie po to tresowano tyle czasu. 
   Takich rozmów było od groma, kiedy po prostu zacząłem mieć dość i oświadczyłem mojemu mężowi że wracam do domu. Spojrzał się tylko na mnie jak na osobę niespełna rozumu po czym wrócił do tego swojego towarzystwa zupełnie się tym nie przejmując. No cóż, tak jest może i lepiej. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Sai)
   Patrzyłem na niego przez dłuższy czas. Siedzi przy moim biurku i robi zadanie z fizyki. Pochylam się nad nim i patrzę na to co pisze. Kręci loczki prawym wskazującym i przygryza koniec ołówka.
- Wiesz jak to zrobić?
-Wiem. - odpowiedział, co coś nie wygląda.
- To czemu nie robisz tego zadania?
- Bo to bez sensu. 
   Zaśmiałem się.
- Ale co?
- Każesz mi to robić, mimo tego że to umiem, tylko dlatego że jutro Kakashi robi klasówkę. - spojrzał się na mnie tym  swoim zabójczym wzrokiem. 
   Westchnąłem. 
- Ostatnie i daje ci spokój. 
- Dobrze, ale będę chciał nagrodę. - spojrzał się na mnie z chytrym uśmieszkiem, aha, pewnie tylko na to czekał. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(jakiś czas później)

(Deidara)
   Jest coś z czego się naprawdę cieszę. Z czego? Z tego iż Sasori powiedział mi "żegnaj" to mi odpisał na wiadomość i zgodził się ze mną spotkać. Nie chciałem z nim skończyć, ale sytuacje była taka, a nie inna. 

   Itachiego już prawie w ogóle nie widuje, a jak widuje to mam coraz większą ochotę na niego nie patrzeć. Nawet w nocy coraz rzadziej się z nim widzę, a mi serce ściska z tęsknoty... Ale nie za nim, tylko za takim uczuciem ciepła. Nawet nie wiem czy wie że jego młodszy brat się zaręczył... Chyba powinienem mu to wybić z głowy i pokazać na własnym przykładzie jak to będzie wyglądało za jakiś czas... To jest przerażająco smutne. Nie życzę mu tego, a coś czuje że tak będzie to wyglądać jak u mnie.
   On mnie kiedyś kochał tak, że był gotowy oddać za mnie życie, wpatrywał się we mnie jak w obrazek, po prostu było to "coś". Nic nie wskazywało na to że ma się to zmienić... I nagle co? Wcisnął mi głupi pierścionek na palec i zapomniał już o tym że trzeba w dalszym ciągu dbać o ten związek? Że ja w dalszym ciągu go potrzebuje? 
- Hej, ładnie dziś wyglądasz Deidara. - powiedział Sasori. 
   Wiecie co? Głupi komplement, a tak cieszy...
- Dziękuje. - uśmiechnąłem się do niego. 
   Ma takie oczy pełne ciepła. Delikatny uśmiech na jego twarzy nie zdradza mi nic, ale widzę że naprawdę się cieszy z naszego spotkania, w sumie ja też...
   Usiedliśmy na ławce w tym nieszczęsnym parku... Niebo było błękitno-szare, a na nim tabun chmur... Powoli przesuwały się pod wpływem wiatru. 
   Powoli zaczyna się wiosna, wszystko wraca do życia i ja też chce do niego wrócić, naprawdę. 
- Jak się wam układa? - zapytał.
- Tak, jestem szczęśliwy... - powiedziałem świadomie to co powiedziałem, choć to nie była odpowiedź na jego pytania. 
- Kłamiesz...
- Nie, nie układa się nam...
- Chciałbyś skłamać. - powiedział - więc czemu tego nie zrobisz?
- Kocham go. Naprawdę go kocham.
- Wierzę, ale czy on kocha ciebie? 
- Nie chce już kłamać - spojrzałem mu prosto w oczy - już mi starczy że codziennie udaje że jestem szczęśliwy. 
   Prychnął. Ta rozmowa była niewątpliwie dziwna, ale nie ukrywajmy, mówi ona więcej, niż niejeden monolog. 
- Chciałem byś był szczęśliwy. - powiedział.
- Masz już kogoś? - zapytałem, pragnąłem zmienić temat. 
   Spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach. 
- Kiedyś marzyłem o tym... byś był szczęśliwy ze mną... Ale ty kochałeś go, chciałem byś był szczęśliwy z nim... Ale nie wyszło. 
- Nie o to pytałem.
    Zignorował moje wtrącenie i kontynuował dalej.
- Jeśli ktoś kogoś kocha, to nie odkochuje się po paru miesiącach z tak błahego powodu jak małżeństwo. 
   Spojrzeliśmy sobie w oczy i już wszystko było jasne. Zamknąłem oczy i czekałem już na to. Wiedziałem że tak to się skończy, byłem na to gotowy i mam to w dupie co z tego wyniknie. 
   Moje życie jest już takie nudne że co mi na różnica?
   Sasori dotknął mój podbródek i delikatnie pociągnął go do siebie, utulił moje usta swym ciepłym oddechem, moje serce biło coraz  mocniej, jak to jest że mi pikawa jeszcze nie wyskoczyła z klatki piersiowej?! Nie ważne... 
   Pocałował mnie po raz trzeci i wiem że nie ostatni...


Odpowiedzi na komentarze!
Asoka Volo Matsuya - Proszę Państwa! Mamy oficjalną hejterkę Itachiego!!! (taki oto wniosek narzucił mi się kiedy czytałam twój komentarz xD a do całej reszty nwm jak mam się odnieść... wszyscy loffciamy Sasuke i Nejiego? nie? xD) I dla jasności, ja wiem, że Ty wiesz, że w mojej główce również się dzieje xD 

Domino Kamani - Kochana Domino, gomen że musiałamś tyle czekać na kolejny rozdział... wiem że to karygodne, naprawdę... 

Inori - Kochana moja, nie bądź na mnie zła za tą notkę... Nie powiem Ci dlaczego się między Deiem i Itachim tak dzieje jak sie dzieje, wnioski musisz wyciągnąć sama :) I przepraszam za Kankuro i Shikamaru, proszę, błagam, wybacz mi, aczkolwiek ja też jestem tylko człowiekiem!

Gizi - mam być szczera? gdybym ja była Deidarą to pewnie zrobiłabym dokładnie to samo co Ty zaproponowałaś pod ostatnią notką xD Tak, wiem, wszyscy hejtujemy matkę Kiby </3 xD Rozumiem że oświadczynki się podobały? To dobrze, dobrze :3 

Basia - Powiem szerze że dawno już Cię na moim blogu nie widziałam dlatego ucieszyłam się kiedy zobaczyłam że "wróciłaś do żywych" xD naprawdę, zaczęłąm się już nawet zastanawiać czy napisałam coś nie fajnego, czy znudziło Ci się czytać... ale widzę że nie, to się cieszę :D Basiu co uważasz na temat tej notki? (nie ukrywam pytam głównie o Deia i Itasia xD) Mam nadzieje że oświadczyny Ci się podobały :3 no a z Kakashiego to jest dziecko, które ma dziecko xD 

JEŻELI KTOŚ ŻYCZY SOBIE BYĆ POWIADAMIANY O NOWYCH ROZDZIAŁACH PROSZĘ NAPISAĆ KOMENTARZ Z : TYM GDZIE CHCECIE BYĆ POWIADAMIANI (facebook, gg, mail, a gdzie chcecie xD) I OPOWIADANIA NA KTÓRE CHCECIE BYĆ POWIADAMIANI (jeżeli interesuje was powiadomienie tylko z tego bloga no problem, nie piszcie NIC xD)