środa, 26 grudnia 2012

Rozdział 6

Dedykacja dla Adama, 
Bo nie ma nic ważniejszego niż ludzkie życie, a ty najlepiej wiesz co to znaczy otrzeć się o śmierć przez miłość...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Naruto)

- Na dzisiejszej lekcji – zaczął Iruka – będzie kartkówka! Wyjmijcie proszę kartki A4 bo na mniejszej się nie zmieścicie.
- Jak nic musiał pokłócić się z Kakashim! - powiedział do mnie Kiba – Tylko dlaczego ich kłótnie zawsze odbywają się naszym kosztem, co?!
Po podyktowaniu pytań ¾ klasy nie znała na większości odpowiedzi. Umimo podał nam naprawdę trudne pytania, było dużo dat i po dwa zadania w których trzeba się było rozpisać.
- Jeżeli kogoś przyłapię na ściąganiu, pomaganiu, gadaniu itd. to od razu jedynka! Jeżeli ktoś odda mi pustą kartkę, jedynka bez możliwości poprawy! Jeżeli ktoś będzie zmyślał z nadzieją że coś trafi i nie napiszę choć jednej poprawnej odpowiedzi, to też jeden bez możliwości poprawy.
   Czy on wymyślił to tak aby wstawić wszystkim pały, ja się pytam?! Jak tak zrobisz pała, jak tak, to też pała, a jak jeszcze inaczej to nawet ci nie da poprawić!
   Rozejrzałem się po klasie. Wszyscy mieli załamane miny, no może poza Gaarą który uczy się z lekcji na lekcje, Boże jak tak można?!
   Znałem dwie daty, jedną strzelałem, chyba nawet dobrze. Tylko tam gdzie trzba się rozpisać...
- Koniec! Odłóżcie długopisy!
- Ten człowiek to nie człowiek, to robot którego zaprogramowano na wstawianie jedynek! - wkurzył się Kiba.
- Pomyśl sobie co musi mieć z nim Hatake... - powiedziała Ino która siedzi za nami.
- O Boże... - powiedział i oddał mu kartkę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Neji)

- Wyjmijcie kartki. - powiedział Kakashi zamykając dziennik.
- Co? CO?! CO?! CO?! CO?! CO?! CO?! - krzyczał Lee – Nic pan o tym nie mówił!
- A muszę? - zapytał spokojnym jak zawsze głosem – Ale niech wam będzie. Pytanie będą tylko z dwóch ostatnich lekcji, zamiast z trzech.
- Świetnie – prychnąłem pod nosem.
- Neji, umiesz coś? - zapytał mnie z nadzieją Lee.
- Jasne że tak, jakim trzeba być debilem żeby nie ogarniać termodynamiki... - chyba go trochę uraziłem, trudno po zerwaniu z Sasuke nie mam na nic ochoty. W ogóle mam jakiś podły humor.
Ja musiałem to zrobić i tyle. Nie miałem innego wyboru. To nie miało sensu, pomimo tego że go kocham.
   My już w zasadzie byliśmy jak dwie planety krążące po swoich orbitach, a nie jak planeta i jej satelita, czyli nie tak jak powinno być. On chodził swoimi ścieżkami, był zajętymi swoimi sprawami...
   Jego czarne oczy nie dały mi dziś spać. Ciągle miałem je przed oczami i ten wyraz twarzy kiedy z nim zrywałem. Ja wtedy pierwszy raz zobaczyłem w nim jakiś inny wyraz twarzy, a nie ten posąg który widzi cały świat. W końcu się czymś przejął. W końcu, trochę za późno...
   W ciąż mam przed oczami nasze pierwsze spotkanie, nasz pierwszy pocałunek, naszą pierwszą randkę, ten nasz jedyny pierwszy raz... ale to już nie wróci. Za dużo zaczęło nas dzielić, a coraz mniej łączyć.
   Szybko napisałem tą kartkówkę i oddałem ją jako pierwszy Kakashiemu. Po czym wróciłem do swojej ławki, spojrzałem za okno. Karetka, na boisku stała karetka, a dookoła niej dzieciaki z pierwszej klasy mające teraz wf. Sanitariusze wyszli ze szkoły z noszą na której leżał Sasuke. Sasuke? SASUKE! Nie mylę się, mam dobry wzrok.
- Neji na co się tak patrzysz? - zapytał Hatake podchodząc do mnie – O cholera! - wyrwało się mu – Neji...
- Przepraszam, ja muszę...! - rzuciłem się do wyjścia, miałem gdzieś czy mogę czy nie. Ja musiałem wiedzieć co się stało.
   Biegłem długim korytarzem na sam koniec, do schodów. Później z samej góry zbiegłem na dół i od razu pobiegłem na boisko.
   Karetka właśnie pojechała, ale zapytałem się wszystkich zgromadzonych:
- Co się stało? - byłem zdyszany – CZY KTOŚ MI MOŻE WYTŁUMACZYĆ CO MU SIĘ STAŁO?!
- Neji – podszedł do mnie Gai, nauczyciel wf-u i mój trener koszykówki – Uspokój się.
- Jak mam się uspokoić!
- Ja wiem co was łączy – no tak nikt jeszcze nie wie że zerwaliśmy, co ja mówię, że ja z nim zerwałem – ale proszę uspokój się.
- Nie! Nie dopuki się nie dowiem co z nim jest!
   Gai westchnął, podrapał się po głowie.
- Neji proszę nie rób nic głupiego. On... - spojrzał mi w oczy - on chciał popełnić samobójstwo.
…........................................................................................................................
- Biedny ten Neji... ale po co on chciał to zrobić?
   Po całej szkole już się to rozniosło. Wszyscy o tym gadali jakby to było nie wiadomo co. Siedziałem pod gabinetem pani psycholog, wszyscy nauczyciele jednogłośnie stwierdzili że po czymś takim nie ma sensu trzymanie mnie w klasie, za to bardziej przyda mi się wsparcie.
- Neji, proszę. - otworzyła mi drzwi od swojego gabinetu.
   Pokój był mały pomalowany na żółto, było w nim dużo kwiatków, to chyba miało wyglądać „pozytywnie”. Usiadłem na jednym z kremowych foteli z przeciwko biurka.
- Neji, może robię to zbyt bezpośrednio, ale mam pierwszy taki przypadek i sama za bardzo nie wiem jak to nasze spotkanie powinno wyglądać. Wiesz może co mogło spowodować tą próbę samobójczą?
   Pokiwałem twierdząco głową. To było oczywiste, to wszystko przeze mnie!
- A więc powiedz mi proszę, co to mogło być.
- To moja wina.
   Kobieta poprawiła okulary.
- Dlaczego tak uważasz?
- Wczoraj ja... z nim zerwałem.
- Och. - wyrwało jej się. Była zdziwiona. Sama na własne oczy widziała jaką byliśmy dobraną parą. - Dlaczego?
........................................................................................................................
   Siedziałem u tej kobiety z dwie i pół godziny. Opowiedziałem jej dokładnie ostatnie tygodnie, ale też również cofałem się do samego początku naszej znajomości. Rozmawiałem z tą kobietą dłużej o moim związku niż z moim, już byłym, chłopakiem. Tego mi chyba było trzeba, rozmowy.
   Kiedy wyszedłem z jej gabinetu, to pomimo tego że moja klasa miała jeszcze lekcje to sama dyrektorka, pani Tsunade puściła mnie do domu.
   I po wyjściu ze szkoły miałem ogromny dylemat. Pójść się najebać, czy jechać do Sasuke do szpitala? Bo tak to poniekąd moja wina że chciał się zabić, a z tej drugiej strony to właśnie dlatego powinienem być w szpitalu i jak będzie to tylko możliwe to z nim o tym porozmawiać.
   W ostateczności kupiłem piwo i razem z nim poszedłem do Sasuke. Musiałem wypić przed szpitalem, bo „nie można wchodzić z alkoholem na oddział”. A tak całkiem na trzeźwo to ja nie dałbym rady.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Shikamaru)

- Jak ty będziesz mi się próbował zabić to...!
- Kankuro, a po co miałbym? - zapytałem się go, odrywając wzrok na chwile od obłoków chmur. - A co byś zrobił?
- Jak to co? - zapytał zupełnie poważnie – Zabiłbym się bez chwili wahania za tobą. Shikamaru, moje życie bez ciebie nie miałoby najmniejszego sensu, zrozumiano?
- Tak. - uścisnąłem jego dłoń i z powrotem położyłem się wygodnie na trawie.
   Nie powiem tego głośno, przynajmniej na razie, ale ja bez niego też sobie nie wyobrażam życia. Zabiłbym się zaraz po nim, bez wahania. Bo ile warte byłoby moje życie? Znowu bym siedział sam w czterech ścianach, lub na łące z chmurami sam na sam. Czasem miałem już tego dosyć, ale właśnie wtedy pojawił się on. Kankuro zmienił moje życie poprzewracał je prawie o całe o sto osiemdziesiąt stopni. Jedyne co pozostało z mojego dawnego życia to patrzenie na chmury, choć teraz robimy to razem.
- Shikamaru obiecaj mi że nigdy nie doprowadzimy naszego związku do takiego stanu do jakiego doprowadzili go Sasuke z Neji'm.
- Obiecuje.
- I że będziesz mi mówił o wszystkich problemach, o wszystkim co i się nie podoba i o tym co cię nie pokoi.
- Obiecuje. Ty też mi to obiecaj, to i to że postarasz się mówić o swoich uczuciach.
Uśmiechnął się.
- Obiecuje.
   Ścisnął mocniej moją rękę.
- Ciekawe co to będzie z Sasuke. Myśli że on, no wiesz, że udało mu się...?
- Nawet tego nie kończ. Neji nie darowałby sobie tego do samego końca życia. Wiesz zwierzał mi się.
- I co? - zaciekawiłem się.
- On z nim zerwał dzień wcześniej.
   Teraz rozumiałem. Sasuke okazał się być bardziej wrażliwy niż mi się to wydawało.
- On chciał się zabić z tego powodu.
- Też mi się tak wydaje. - westchnął – Zerwał z nim pomimo tego że nadal się kochali rozumiesz? - pokiwał z niedowierzaniem głową.
- My tak nie zrobimy. - powiedziałem i uniosłem nasze splątane ręce ku górze tak że zasłaniały mi słońce.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Iruka)

- Kochanie co robisz? - zapytał Kakashi wchodząc do domu po pracy.
- Sprawdzam dzisiejsze wypociny twojej klasy – uniosłem plik kartkówek i zacząłem nimi machać przed swoim nosem, udając że wącham – świeże pały, czujesz to kochanie?
- O! Jak już przy tym jesteśmy! - usiadł przy mnie i wyciągnął ze swojej teczki prawie identyczny plik do tego którego trzymałem w ręce – Kochanie przedstawiam ci wypociny twojej klasy!
- Co? Nie masz przypadkiem za dużo czasu na tych swoich lekcjach?! - zdenerwowałem się, ostatnio obiecałem na zebraniu rodzicom uczniów w mojej klasie że coś zrobię z tymi wszystkimi jedynkami z fizyki, oraz pogadam w sprawie nie robienia tylu kartkówek.
- A ty skoro ostatnio same kartkówki przynosisz do domu? - zapytał spokojnie uśmiechając się jak zawsze.
   O nie miarka się przebrała, co to to nie.
- Skoro nie masz jednak nadmiaru czasu to może zająłbyś się w końcu mną, a nie tymi głupimi kartkówkami, co?! - otarłem pot z czoła – Rozmawiałem dzisiaj z naszą szkolną psycholog w sprawie mojego ucznia, Nejiego. Ty też powinieneś iść w sparawie Sasuke do niej, nie ważne. I powiedziała mi w zaufaniu o co tak naprawdę im poszło, i wiesz co? Wszystko wzięło się przez ich związek, a raczej przez to że mieli ze sobą coraz to gorszy kontakt. Niedługo też tak z nami będzie!
   Cholera jak ja humanista kocham rozmawiać z umysłami ścisłymi o takich rzeczach... Normalnie tłumaczyć trzeba jak chłopu...
- Kakashi zacznij rzesz ze mną w końcu rozmawiać!
- Ale o czym?
- Właśnie. I to jest problem. My poza pracą nie mamy już o czym rozmawiać. Nawet w łóżku już się nam tak nie układa jak kiedyś!
- To też jest twoja wina że nam się nie układa! - wkurzył się – Nie jestem partnerem roku, to fakt. Ale ty sam nie wpuszczasz mnie do łóżka, w pracy unikasz jak ognia, a w domu sprawdzasz codziennie jakieś kartkówki. No sam mi powiedz, kiedy my się ostatnio kochaliśmy, albo jeszcze lepiej, kiedy dałeś się gdzieś wyciągnąć? Przemyśl to sobie.
   Wstał od stołu.
- Gdzie idziesz? - zapytałem już spokojnie.
- Przemyśleć kilka spraw. Nie czekaj na mnie z obiadem.
   Chyba przesadziłem. Nie, ja w 100% przesadziłem. Nie jest dobrze. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Staram się, serio się staram pisać za każdym razem choć troszkę dłuższą notkę i chyba tak troszkę mi to wychodzi xD  Usiłuje też bardziej stosować się do waszych zaleceń, powiedźcie mi proszę czy widać jakiekolwiek efekty :)  

niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 5

   Dopasowując się do waszych komentarzy i rad wprowadzam (znowu) małą zmianę. To tak, jako że niektóre wątki proszą się o pisanie w narracji trzecioosobowej, a niektóre w pierwszoosobowej to tam gdzie będę chciała by dany bohater opowiadał będę pisała nad "przerywnikiem" imię narratora, jeśli się ono nie pojawi oznacza to że narracja jest trzecioosobowa. Dziękuje za przeczytanie :)
~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.
- Kochanie zrobiłem obiad! - powiedział dumnie Iruka wychodząc z kuchni. 
- Taa? Co dzisiaj? - zapytał Kakashi leżąc na kanapie przed telewizorem i zmieniając kanały pilotem.
   Iruka kiedy tylko zobaczył tak swojego faceta myślał że zaraz oszaleje.
- Klasówki miałeś sprawdzać a nie przed telewizorem się obijać!
- Ale kochanie te wypociny twojej klasy są...
- Zamilcz! Za to ci właśnie płacą!
   Kakashi westchnął, naprawdę nie wie za co go spotkał taki los jak mieszkanie z Umimo. A nie jednak wie, za miłość i średnio trzy orgazmy w tygodniu. 
- Dobrze zajmę się tym po obiedzie. 
- Dlaczego ty zostałeś nauczycielem to ja nie wiem. - "A gdybym ja to wiedział..." - Nakryj do stołu w jadalni. - poprosił. 
- W jadalni? Mamy dzisiaj jakiś gości o których zapomniałem?
- No nie mów mi że zapomniałeś?! - wkurzył się.
   Hatake zgłupiał. Rozejrzał się dookoła. Jakby mieszkanie było posprzątane. I Iruka się tak jakoś odświętnie ubrał, kupił wino i postawił świeczki na stole...
- O cholera, to dzisiaj. - przyłożył sobie rękę do ust. - Kochanie ja...
- ZAPOMNIAŁEŚ?! Okrągłe pięć lat, pięć lat! Znoszenia twoich odchyleń psychicznych, lenistwa, bałaganiarstwa, braku odpowiedzialności...
- Chyba zupa ci się przypala. 
   Iruka posłał mu mordercze spojrzenie. 
- I bardzo dobrze dla takiego typa jak ty to i tak za dobre! 
   Kakashi już wiedział że czekają go ciężkie dni. 

(kilka godzin później)

- Kochanie ja...
- Nie mów do mnie kochanie! 
- Dobrze, Iruka przepraszam. Zapomniałem, na śmierć o naszej rocznicy. Wiesz że na ogół ci mi się to nie zdarza... 
   Umimo spojrzał na niego z ironią. 
- Bo ustawiam przypomnienie w telefonie! - "A no racja" - Tak naprawdę ty nigdy nie pamiętasz o naszych rocznicach, nigdy! Ani o moich urodzinach, a ja o twoich zawsze! 
   Kakashi spuścił wzrok. To co teraz mówił Umimo, to sama prawda. Największym jego sukcesem jest to że udało mu sie kupić prezent na czas. 
- Cieszmy sie że chociaż o świętach pamiętasz...
   Prychnął.
- Zgoda? - zapytał Hatake. 
- Zgoda ale masz coś z tym zrobisz. Ale ty śpisz na kanapie!
- Co? No rocznice to my zawsze spędzaliśmy w łóżku i...
- Ta tradycja zostaje zawieszona na czas do kiedy wreszcie będziesz pamiętać o takich rzeczach! - powiedział po czym dał swojemu facetowi w policzek.
- Tylko tyle? - zapytał rozczarowany, szybko tego pożałował kiedy dostał od Iruki po głowie. 
- Ciesz się że nie wałkiem. A i pamiętaj o klasówkach które miałeś sprawdzić po obiedzie. 

~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.

   Shikamaru wyszedł od Kankuro. Skłamał mu że musi być w domu bo go mama o to prosiła. To było dużo bardziej proste niż rozmowa z nim i dużo bardziej mniej problematyczne. 
   Nara miał jednak podły humor. Mogło się dziś coś pomiędzy nimi wydarzyć. Przecież się kochali, ale nie. Bo żaden nie potrafił tego zacząć. Usiadł na swoim łóżku i zwyczajnie się rozpłakał. 
   Tamtego wieczoru płakał długo. Nie zrobił lekcji, nie zjadł obiadu, nie wychodził z psem, kompletnie nic. Jakby go w ogóle w domu nie było. Nie potrafił sobie wybaczyć że pomimo idealnych do tego warunków nic się nie stało. Że w dalszym ciągu są tylko przyjaciółmi i że nawet nie starał się tego zmienić.
   W końcu się ogarnął, chciał do niego zadzwonić ale Kankuro go ubiegł.  
- Hej. - powiedział przez telefon. 
- Hej.
- Wyjrzyj za okno?
- Wyjrzyj za co...? KANKURO?! 
   Podbiegł do okna i je otworzył.
- Co ty tu robisz? Jak tu wszedłeś? 
- To nie ma naprawdę najmniejszego znaczenia. 
   Powiedział po czym spojrzał Narze prosto w oczy.
- Kocham cię i nie mam zamiaru odpuścić, zwłaszcza teraz jak wiem że ty też mnie kochasz... Chcesz... ze mną być?
   Właśnie wtedy Shikamaru zemdlał.


~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.
(Sasuke)
- Sasuke co się stało? - zapytał Deidara kiedy Neji wyszedł z ich mieszkania. 
      Wszedłem do kuchni i od razu te jego pytania...
- Zerwaliśmy. - powiedziałem i poszedłem napić się soku. 
- Co? - Itachi oderwał oczy od gazety. - Dlaczego?
- Czy to ważne? Zwyczajnie ze mną zerwał i tyle, jak nie on to będzie następny. 
   Deidara spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Czy ja naprawdę robię jakieś domowe show?
- Ale tak wam się dobrze...
- Nie. - przerwałem - W ogóle nam się nie układało. To musiało nastąpić i nastąpiło. Trudno trzeba żyć dalej. - upiłem kolejny łyk soku. 
- Sasuke nie kłam. - powiedział Itachi.
   Starszy wstał i podszedł do mnie.
- Nie musisz udawać. 
- Itachi... - czy on mnie musi aż tak dobrze znać? Serio?
   Czemu on zawsze wie kiedy mam ochotę płakać lub być sam? Dlaczego on zna mnie lepiej niż ja sam?
- O Sasuke,  to jeszcze nic staraconego. Możesz go jeszcze odzyskać! - pocieszał mnie Deidara.
- Właśnie.
- Nie, nie chce. - spojrzałem na nich - Chce zmienić szkołę. 
   Ja już postanowiłem, Wiem czego chce i wiem również że nie dam rady chodzić z Nejim do jednej szkoły. Kocham go, a pomimo tego potrafiłem go tak traktować. Zależy mi na nim, ale i tak nie mam zamiaru o niego walczyć. Co to to nie! Zerwał za mną i tyle, trudno. Nie tylko mi się coś takiego zdarzyło. 
- Sasuke, chcesz się przenieść z powodu...?
- Nie! On nie ma z tym nic wspólnego. - skłamałem, to głupie - Po prostu chce. 
   Spojrzeli na mnie jak na dziecko któremu trzeba wytłumaczyć że nie może mieć braciszka czy siostrzyczki. 
- W środku semestru to zły pomysł. Pomyślimy w następnym. - obiecał mi brat. 

piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 4

     Oderwałem się od jego ust.
- Kankuro, powiedziałeś że nie chcesz zmiany. Że nie chcesz by nasze relacje się nie zmieniły. Ale to i tak nastąpi bo... jakie to problematyczne...- spojrzałem mu w oczy - też cię kocham. 
   Patrzył na mnie dość mało inteligentną miną. 
- Co powiedziałeś?
- Boże... że cię kocham!
- Od kiedy? - zapytał zapytał jakbym mu powiedział o kryzysie gospodarczym.
- Czy to ważne?
- Tak. - uparł się - Od kiedy wiesz że mnie  kochasz?
- Od gimnazjum.
   Teraz to dopiero zrobił głupią minę. 
- I nic mi nie powiedziałeś?!

~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.

   Po tym piekielnym zaliczeniu poszliśmy do niego. I co dziwne, pierwszy raz nie wiedzieliśmy co mamy robić. Teoretycznie kochamy się, więc możemy pomyśleć o stożeniu jakiegoś bardziej, lub mniej, poważnego związku. Ale ja nawet nie wiem od czego zacząć, nigdy z nikim nie chodziłem. Boże czemu moje życie jest takie trudne?
- Chcesz się czegoś napić? - zapytał aby przerwać ciszę, ta sytuacja jest dla niego chyba jeszcze bardziej nieprzyjemna niż dla mnie. 
- Tak, cokolwiek. - uprzedziłem jego pytanie. 
- Ok.
    I poszedł w długą, znowu. Zawsze kiedy nie wie co ma zrobić, ucieka, jak tchórz. Boże to ja jestem ten młodszy, to on powinien być tym taki mało odpowiedzialny, rozgarnięty itp. a nie on! 
   Ale ja chyba właśnie za to go kocham...

(zmiana narratora)

   Puk, puk. 
- Sasuke otwórz to pewnie Neji. 
- Ok. - podszedłem niechętnie do drzwi. - Cześć Neji.
- Hej - powiedział po czym dał mi buziaka w policzek. 
- Wejdź.
   Jeszcze nie zdążył dobrze wejść kiedy do przedpokoju wparował Deidara penetrując mojego chłopaka wzrokiem. 
- Cześć - uśmiechnął się do niego.
   Dokładnie obejrzał jego włosy, sprawdzając czy nie są tłuste. W to co jest ubrany i czy przypadkiem ubrania nie są "drugiej świeżości", czy ma skarpetki tego samego koloru...
   Ale na szczęście Neji wyglądał jak z jakiejś reklamy. Błękitna koszula, czarne spodnie, włosy i wszystko ok. Test zaliczony, przecież ja nie mógłbym umawiać się  z jakimś obdartusem. 
- Mam nadzieje że lubisz kurczaka w curry. To moje popisowe danie i... - znowu zaczął tą swoją paplaninę. 
- Tak lubię, nawet bardzo. - kłamca on nie znosi kurczaka nie ważne jakiego...
- Ale jak ci nie będzie smakować to nie musisz jeść - powiedziałem oschle. 
- Neji, on tak zawsze, nawet przy tobie? - zapytał Deidara szepcząc mu do ucha. 
- Obawiam się że tak...
   Udałem że nie słyszałem. Usiadłem przy stole obok Itachiego, naprzeciwko mnie usiadł Deidara. Miałem dziwne wrażenie że mój brat co chwila gapi się to na mnie, to na mojego chłopaka. 
- No to jak wam się układa chłopaki? - zapytał tak niby od niechcenia mój brat. 
- ITACHI! - zaczerwieniłem się, nie znoszę się rumienić. 
- W sumie to...
- Ani mi się waż na to pytanie odpowiadać! - przerwałem mu, na co wszyscy się na mnie spojrzeli z niedowierzaniem w oczach. - Co? - zapytałem już spokojniej. 
- Sasuke zachowuj się. - powiedział głosem ojca Itachi.

~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.

- Sasuke, musimy pogadać. - zamknął za mną drzwi od mojego pokoju.
- Słucham - oparłem się o biurko - jeśli chodzi o to co było przy obiedzie to...
- Nie o tym chciałem rozmawiać. Znaczy, nie o tym konkretnie.
- To o czym?
   Westchnął.
   Nie jest dobrze...
- O nas, a właściwie to o tym, że nie ma już żadnych nas. Ty chodzisz swoimi ścieżkami, a ja swoimi. Przez moje treningi i twoje zajęcia dodatkowe praktycznie w ogóle się nie widujemy... - słuchałem go ale nie wiedziałem do czego zmierza - I takie twoje zachowania jak dzisiaj, kiedy w ogóle nie myślisz co ja o tym myślę i kiedy się w ogóle ze mną nie liczysz. Ciągle się gniewasz że jest źle, ale nic z tym nie robisz tylko patrzysz na mnie. 
- Do czego zmierzasz? - przymrużyłem oczy. 
- Sasuke...
   Podszedł do mnie, nie jest dobrze, przybrał taki wyraz twarzy jakiego nigdy nie widziałem, spojrzał mi głęboko w oczy, tymi swoimi wielkimi białymi oczami, widać było że sporo go to kosztuje, jednak nie mam pojęcia czemu... 
- Zrywam z tobą. 
   Nie wierzę, byłem w szoku. Spojrzałem na niego, nie było to dla niego łatwe.
- Wiesz tak samo jak ja że to i tak już nie ma sensu. Od dawna się nam nie układa, zero wsparcia, zero czułości, zero seksu i wiesz że mógłbym tak wymieniać. 
   Otrząsnąłem się, normalnie jakby ktoś dał mi z liścia. 
- Wyjdź. - przerwałem mu - Wyjdź - powtórzyłem przez zaciśnięte zęby.
   Oczy zaczęły mnie piec, a gardło bolało niemiłosiernie. Ale nie mogłem się przy nim rozpłakać, jestem na to za dumny. 
- Oczywiście. Cześć Sasuke, trzymaj się.
   JAK MAM SIĘ TRZYMAĆ KIEDY OSOBA KTÓRĄ KOCHAM ZRYWA ZE MNĄ?! 
   Walnąłem się na łóżko, jedyne co usłyszałem to:
- Neji wychodzisz? Tak szybko? Coś się stało?
   Deidara...

~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.

Przepraszam za krótką notkę, znowu -,- xD
Odpowiedzi na komentarze!
Basia - od czego by tu zacząć xD To może od paringów, wiem że ci się podobały i że w związku z tym ta notka mogła ci się nie podobać, nie będę ci spoilerować (ani nikomu) ale powiem ci tylko tyle, czytaj dalej xD Cieszę się że nowy wystrój ci się bardziej podoba i (co za tym idzie) trafiłam w twój gust ;) jeśli chodzi o moje blogi, to tak ty nie jesteś ślepa zwyczajnie ja się z nimi nie ujawniłam :P (a tak na marginesie dziękuje za entuzjazm jeśli chodzi o moją twórczość) Jeżeli chodzi o blog o Hetalii, sprawa jest dość nieprzyjemna. Ja postanowiłam przestać go pisać, z różnych powodów między innymi z powodu "komplikacji" z drugą autorką (w zasadzie korektorką, bo tylko ja pisałam) i zrzekłam się praw do tego bloga, nawet jak wejść na niego to widać tylko Kaori-chan, tak więc obawiam się że będziesz musiała zwracać się z tym do drugiej autorki. No to chyba tyle, zapraszam do dalszego komentowanie wszelkiej mojej twórczości xD

ZAPRASZAM WSZYSTKICH DO KOMENTOWANIA I BRANIA UDZIAŁU W ANKIETACH! 

poniedziałek, 3 grudnia 2012

one shot - (Gaara) wakacje


   To było w wakacje. Poznałem go na letnim obozie. Był śliczny, miał czarne włosy i takie same oczy. Był ode mnie starszy i wyższy o piętnaście centymetrów. I co ważniejsze, był tak samo skryty w sobie jak ja. I chyba właśnie to nas do siebie zbliżyło...

(trzy miesiące temu, początek lipca)

   Ojciec stwierdził że nie mogę cały miesiąc przesiedzieć w domu sam, dlatego wysłał mnie na obóz. Na początku byłem wściekły, ale skoro i tak nie miałem wyboru, spakowałem torbę i wziąłem moją gitarę akurstyczną.
   Obóz był nad morzem, nie było na nim osoby młodszej niż piętnaście lat, co było dużym plusem, a wychowawcy nie mieli więcej niż dwadzieścia-trzy. Mieszkaliśmy w domkach, domki były sześcio, ośmio lub dziesięcio osobowe, a pokoje od dwu osobowych do sześcio osobowych.
   Mi trafił się domek jeden z najmniejszych, a pokój dwuosobowy, choć wolałbym mieszkać sam.
Moim współlokatorem był chłopak o imieniu Sai. On był śliczny, miał czarne włosy i takie same oczy. Był ode mnie starszy i wyższy o piętnaście centymetrów. Był miły, ale małomówny, wolał rysować swoje dzieła niż ze mną gadać, zwłaszcza że rozmowa ze mną przypominała rozmowę z samym sobą. A ja zawsze wolałem brzdąkać na swojej gitarze, swoje smutne ballady o miłości.
   Po kilku dniach, kiedy jego prace schły na naszym stoliku, pochwaliłem je. Były one naprawdę dobre. Kwiaty wyglądały jakbym rosły na tym stole a ptaki jakby zaraz miały odlecieć.
On się wtedy zarumienił i powiedział skromnie „dziękuje, mi twoje piosenki też się bardzo podobają, inspirują mnie”. To był najlepszy komplement jaki w życiu dostałem...
   Potem zaczęliśmy rozmawiać. Gadaliśmy o wszystkim, o rodzinie znajomych, zainteresowaniach. Mało nas dzieliło, ale w wielu rzeczach się zgadzaliśmy. Któregoś dnia przyznałem mu się że jestem biseksualny, a on nie poczuł się zrażony tylko mi powiedział „tak myślałem... ale jak już przy tym jesteśmy... ja jestem gejem”.
   Może byłem ślepy, ale sam nie wpadłbym na to.
   Następnie nasze rozmowy nie były już takie poważne: Jak myślisz ta bluzka będzie pasować? Myślisz że powinienem ty bardziej wycieniować? Czego słuchasz? Ta piosenka którą grasz, jest twoja? Itp.
   Na ognisku pożegnalnym usiedliśmy trochę dalej od reszty. Sai wyszeptał mi wtedy do ucha: Gaara, podobasz mi się.
Nic mnie wtedy innego nie obchodziłem, zwyczajnie zacząłem go całować. Miałem to gdzieś czy ktoś patrzy, czy wezmą mnie jutro na poważną rozmowę i czy powiedzą o tym mojemu ojcu.   Całowałem go łapczywie, chciałem to zrobić od połowy obozu...
   Wróciliśmy wcześniej z ogniska, symulowałem bój brzucha, a Sai udawał że idzie ze mną w razie czego jak by się coś stało.
   Jak tylko weszliśmy do pokoju, bez słowa zaczęliśmy się całować, rozbierać i dotykać. Następnie wylądowałem w jego łóżku.
   Ta noc... To nie był mój pierwszy raz, ale i tak nie zapomnę tego nigdy. Ciepła jego ciała, smaku jego ust, jego czarnych oczu patrzących na mnie z pożądaniem... zakochałem się w nim.
   A następnego dnia był wyjazd, wymieniliśmy się numerami, mailami itp. obiecał mi że odpiszę, jak do niego napiszę. Ale nie odpisał.
   Pisałem do niego do samego końca wakacji z nadzieją że mi odpiszę, na marne. Widać on mnie traktował jako wakacyjną przygodę, a nie jako szansę na stworzenie poważnego związku, szkoda.
   Myślałem że już go nigdy nie spotkam, w sumie tak byłoby lepiej, ale kiedy przyszedłem we wrześniu do szkoły, do pierwszej klasy liceum, zobaczyłem go. Stał do mnie przodem w mundurku mojej szkoły, uśmiechał się do mnie serdecznie. Chciał do mnie podejść, pogadać, przywitać się. Ale jak tylko zaczął do mnie podchodzić, odwróciłem się do niego i poszedłem w drugą stronę... nie żałuje.

***
Wiem krótkie :/ piszcie jak chcecie kontynuacje w opowiadaniu głównym ^^ (mam już nawet pomysł na ciąg dalszy)

sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział 3

- Wiesz co Sasuke? Może być zaprosił do nas na obiad Nejiego? - zapytał Deidara stawiając przede mną talerz z kanapkami.
   Myślałem że się zakrztuszę herbatą na jego słowa. 
- Po co? - wysyczałem przez zęby w stronę tego blondyna. 
- Sasuke, nie denerwuj się tak. Chcemy się po prostu czegoś o nim dowiedzieć. - powiedział spokojnie Itachi. 
- Zaproś go do nas, będzie fajnie. - zalegał Dei. 
   Boże co za człowiek...
~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.
- Cześć Sasuke. - znowu na mnie czekał przy skrzyżowaniu...
- Cześć. Chcesz do mnie przyjść na obiad?
- Deidara i Itachi znowu się bawią w "normalną rodzinkę"? - zapytał. 
- Czy "normalną" to nie wiem, ale "rodzinkę" to jak najbardziej.
- No dobrze - zaśmiał się - przyjdę, ale tylko jeśli ty tego chcesz.
- Mi tam wszystko jedno...
   Neji przygryzł dolną wargę. Chyba mu nie o taką odpowiedź chodziło...
- Wczoraj sam miałeś do mnie żal, że nie mam dla ciebie czasu. Przyjdę. 
   Świetnie. Będzie rodzinny obiad. Deidara - jako mamusia, Itachi - jako tatuś, ja - jako synek, a Neji - jako mój chłopak (chłopak synka). Zajebiście...
- Kiedy to? - zapytał. 
- Dzisiaj o 16-stej, chyba że ci nie pasuje? - zapytałem z nadzieją. Może ta moja wizja się nie spełni...
- Pasuje - uśmiechną się do mnie blado.
   Świetnie...

(zmiana narratora)

- Usiądźcie i zajmijcie miejsca. - powiedział Iruka wchodząc do sali. 
- Na dzisiejszej lekcji będę pytał. - Kiba już na wstępie się załamał, pomimo tego że kułem z nim wczoraj do wieczora. No z małymi przerwami na... no sami wiecie... he he
- Chciałam zgłosić nieprzygotowanie! - wstała Ino.
- Dobrze - odznaczył to sobie - Ktoś jeszcze? Ostatnia szansa! Nikt? No dobrze... - rozejrzał się po klasie - A może jest ktoś chętny? - cisza - No dobrze... numer 15-sty. 
   Gaara wstał, siedział w ostatniej ławce po ścianą, nie chciał chyba rzucać się w oczy, co było trudne bo był ubrany w glany, skórzaną kurtkę i czerwoną koszulkę. 
- Weź zeszyt. No dobrze od czego by tu zacząć...
- Hej, Naru... - zaczepił nieśmiało Kiba.
- Tak?
- No bo... - przysunął się do mnie bliżej - mam dziś wolą chatę... - wyszeptał mi do ucha. 
- Brzmi fajnie...
- Naruto! Kiba! Chcecie zarobić pałę z pracy na lekcji? Ciszej! 
- Tak sensei! - odpowiedzieliśmy równo, po czym zaczęliśmy się z tego śmiać. 
~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.
- CO WYŚCIE ROBILI NA TYM WOS-IE?! - zaczął wrzeszczeć, nie krzyczeć, wrzeszczeć Kakashi na godzinie wychowawczej. - Jedenaście pał na jednej lekcji?! U Iruki?! 
- Ja przepraszam, osobiście dostałem pięć - odezwał się raz na rok Gaara. 
- Ok, jedna pozytywna ocena na dwanaście... A za co te jedynki?
- Za zachowanie, odpowiedź ustaną, pracę domową... - wymieniała Sakura.
   Kakashi-sensei chyba się załamał... chyba nawet na pewno...
- Macie to poprawić, I nie obchodzi mnie jak chcecie to zrobić! 
   Cała klasa zgodnie pokiwała głową, po co się z nim kłócić?
- Możecie się pouczyć, pogadać czy co wy tam chcecie. - powiedział wyjmując z szuflady jakąś pomarańczową książkę.
- Sensei, to już wszystko? Nie zapytasz się nas czy nie mamy jakiegoś problemu, konfliktu do rozwiązania? - uczepiła się go Sakura.
- A właśnie! - sakurze rozbłysły zielone oczy - Jeśli ktoś ma jakiś problem, to może sie do mnie zgłosić. Będę w tej sali lub w nauczycielskim. A jak mnie nie będzie, to mam coś innego na głowie. - powiedział po czym z powrotem usiadł na swoim krześle i zaczął czytać tą swoją książeczkę. 
~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.
- Sakura jest nie do zniesienia! - zarzekał Kiba na zachowanie Haruno, w sumie to się z nim zgadam. Nic innego ostatnio nie robi tylko wszystkich sprzedaje, kabluje i przypomina o pracach domowych, kartkówkach itp. - Od zawsze była lizusem, ale teraz...
- To wszystko przez Hinatę. - powiedziała Ino - Gdyby poszła razem z nami do klasy to Sakura by się tak nie zachowywała. Miałaby z kim rozmawiać, i w ogóle...
- A właściwie czemu poszła do klasy 1-A? - zapytałem.
- Bo to klasa o kierunku biologiczno-chemicznym, a my siedzimy w matematyczno-fizycznej. - przypomniała nam Ino. 
   Boże gdyby nie Kiba to pewnie poszedłbym do klasy humanistycznej, a najlepiej sportowej...
   Właściwie to ja nie wiem co połowa tych ludzi robi w tej klasie, włącznie ze mną oczywiście. Na przykład Sasuke dobrze wybrał profil klasy, ale co w tej klasie Shikamaru? Albo Gaara? No dobra, on do żadnego profilu klasy nie pasuje...
- A ty Naru, co o nim myślisz?
- Co?
- No o Kakashim. Znowu się zamyśliłeś? No nie ważne. Co myślisz o Kakashim? - Ino powtórzyła pytanie.
- No wydaje się być całkiem fajny... chyba.  
- No słyszałam że rzadko robi kartkówki, i że  nie robi klasówek z małych działów tylko woli zrobić jedną za to dużą, bo nie chce mu się tego sprawdzać. 
- Już go lubię. - ożywił sie Kiba.

(zmiana narratora)

- Shikamaru! - zawołał Kankuro wychodząc z sali gimnastycznej. - Jak tam?
- Idę na kółko chemiczne pospać sobie ma ławce, a ty? 
- Spać na ławce? Nie lepiej iść do domu na łóżko?
- Nie opłaca mi się... - nie przyznam mu się że po tym kółku idę zaliczyć dwutakt z kosza, bo na lekcji to mi się nie chciało. Zwłaszcza jemu, przecież on trenuje koszykówkę. Boże jakie to jest kłopotliwe...
- Aha, spoko. - podrapał się po głowie. 
- A ty gdzie idziesz? - zapytałem.
- Nigdzie, na tej godzinie będę pomagał ludziom którzy dzisiaj mają zaliczenie z wf-u. No wiesz...
    CO KURWA?!
- A na następnej też b-będziesz? - zapytałem jąkając się. 
- Jasne - oczy Kankuro rozbłysły, podszedł do mnie bliżej - A co? Też masz coś u Gai'a na sumieniu?
- Ja?! - spanikowałem, zrobiłem się czerwony na ścianie - No...
- To z czym ten problem?
   Westchnąłem.
- Z koszem.
   Prychnął, po czym zaczął się śmiać. A ja zrobiłem się czerwony jak cegła. 
- Czemu mi nie powiedziałeś? Pomógłbym ci.
- Wstydziłem się, chyba...
    Pokiwał tylko głową.
- Idź się lepiej przebrać, dodatkowa chemia chyba nie jest ci potrzebna.
- T-tak. 
~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.~~.
    Cholera lepiej to już chyba być nie mogło. Jako jedyny w klasie nie zaliczyłem tego kosza, a teraz mam indywidualną lekcję z Kankuro. Sam na sam. Nikogo oprócz nas tam nie ma, bo okazało się że tylko ja w tej szkole jak na razie mam takie problemy...
- To od czego zaczynamy? - zapytał mnie.
- No ja... sam nie wiem.

   W sumie to zrobiło się całkiem fajnie. Co chwila wybuchaliśmy głośnym śmiechem, ale nie śmiał sie ze mnie nawet w tedy kiedy przewracałem się o własne nogi. 
- Nara, nie tak. - stanął za mną na odległość oddechu i złapał za trzymaną przeze mnie piłkę - Zobacz ty ją rzucasz tak, a powinieneś... - upuściłem ją. Zupełnie się rozkojarzyłem kiedy szeptał mi to do ucha... 
- Przepraszam - powiedziałem - ja...
- Shikamaru co się z tobą dzieje. Unikasz mnie, a jak już ze sobą rozmawiamy to chcesz zwiać. Czy chodzi ci o to co ostatnio ci powiedziałem?
- Nie! To nie o to chodzi.
- Wiesz że nie chciałem żeby to coś zmieniło między nami...

/jakiś czas temu/

- Wiesz Nara, chce ci coś powiedzieć. - powiedział już trochę wstawiony Kankuro. 
- No to mów. - odwróciłem cię w jego stronę, zupełnie nieświadomy tego co chce mi przekazać mój bliski przyjaciel.
- Ale nie chce by to coś między nami zmieniło...
   Podniosłem się z łóżka i usiadłem po turecku, co po alkoholu nie było już dla mnie takie łatwe jak mi sie wydawało. Spojrzałem mu w oczy. 
- O co chodzi?
   Zmieszał się, westchną, po czym przybliżył się do mnie.
- Kocham cię - wyszeptał mi prosto do ucha, po czym od razu, z zaskoczenia, pocałował mnie. Mocno, długo. Przyciskając mnie do siebie. 
   Byłem zszokowany, na tyle że nie byłem w stanie powiedzieć mu głupiego: "Ja ciebie też" A chciałem to zrobić już dawno temu, jak jeszcze byliśmy w gimnazjum...

/teraz/

- To naprawdę nie o to chodzi.
- To co? Brzydzisz się mną, nie chcesz na mnie patrzeć, nie chcesz przyjaźnić się już ze mną?! powiedź mi, powiedź a dam ci święty spokój! I już nie będę ci się...
   Nie mogłem już dłużej słuchać tego bezsensownego bełkotu. Zwyczajnie go pocałowałem. I uwierzcie mi, był nie mniej zszokowany jak ja kiedy to on mnie całował...

***
Piszcie czy wam się podobał rozdział ( z resztą jak się nie podobał, to też piszcie, chce wiedzieć co zmienić xD) A i zapraszam do udziału w ankietach :D