środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 18

(Kankuro)
- Przespałeś się z nim! A jednak to zrobiłeś! - Gaara mnie zaatakował jak tylko przekroczyłem drzwi - I co? Lepszy był?! Zrobił ci dobrze!?
- Gaara uspokój się! Wiedziałeś o tym że kiedyś się to stanie.
- Ale nie wiedziałem że tak szybko to nastąpi... - czerwonowłosy się zachwiał.
- Gaara ty jesteś pijany! 
- I? - spojrzał na mnie swoimi smutnymi, zielonymi oczami - Kankuro... Kocham cię... - przytulił się do mnie.
- Gaara...
- Wiem że nie mogę cię mieć, ale przytulić się mogę prawda? - powiedział tak smutno że aż zrobiło mi się go żal.
   Pogłaskałem go po tym rudych kudłach. 
- Nie powinieneś pić, nawet ja nie pije tyle co ty, a jestem starszy...
- No i? Temari tak się nie czepiasz...
- Ale ona to ona, a ty jesteś moim młodszym braciszkiem...
- A ona twoją młodszą siostrą...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Deidara)
   Jutro jest ten dzień, mój ślub,a ja zamiast zająć się przygotowaniami siedzę z Sasrorim w kawiarni. Patrzymy sobie prosto w oczy, choć nie padają żadne słowa. Upijam kolejny łyk kawy i nie wiem o czym mam myśleć. 
- To jutro, prawda? - zapytał. 
   Nawet nie musiałem się dopytywać o co chodzi, to wiadome. Tylko kiwnąłem głową na "tak", a on mi na to:
- Proszę nie rób tego! On nie jest ciebie warty!
- Wiem że go nigdy nie lubiłeś...
- Deidara, ty nic nie rozumiesz... - powiedział ochrypłym głosem.
- Saso, co się dzieje? 
- N...
- Tylko nie mów mi że nic! Przecież cie znam, chyba nawet najlepiej na świecie. - uśmiechnąłem się do niego i złapałem go za rękę - O co chodzi?
- Dei, nie wychodź za niego [nwm czy bardziej powinno być wychodź czy żeń, więc piszę wychodź xD) proszę... 
- Wiesz że go kocham...
   Zamyślił się na chwilę. 
- Chodźmy na spacer. 
- Teraz? 
- Tak.
   Tak więc zrobiliśmy, założyliśmy na siebie nasze płaszcze, zrobiło się już zimno, powoli zaczyna się zima. Prowadził mnie szedł szybko, nic nie mówił.  
- Dai, zamknij oczy. - poprosił.
- Dobrze, ale po co? 
- Nie pytaj, zamknij. 
   Wzruszyłem ramionami, no dobrze, co mi szkodzi? Kiedy zamknąłem oczy złapał mnie za rękę i prowadził mnie tak chwilę. Z każdym metrem coraz mniej słyszałem samochody, szliśmy i po chodniku i po trawie, ciekawe gdzie i po co mnie prowadzi, mam nadzieję że nie chce rzucić mnie z mostu...
- Otwórz oczy. 
   Jak kazał tak zrobiłem.
- Pamiętasz jeszcze to miejsce?
- Oczywiście, poznaliśmy się tu.

/6 lat temu/

   Szedłem przez park, szukałem ładnego widoku do narysowania bo potrzebowałem oddać rysunek na plastykę. Szukałem długo bo nic mnie jakoś nie zaciekawiło. Wtedy zobaczyłem pewnego rodzaju ciekawe zjawisko. 
- HAHAHAHA! Śmieszny jesteś! Chce szansy, wróć do mnie proszę! Sasori, jesteś żałosny! ŻA-ŁOS-NY! Żal mi cię, naprawdę. 
   Kiedy podszedłem bliżej zobaczyłem smutnego chłopaka, bliskiego płaczu i zdzirowatą panienkę która jak widać kpi sobie z niego. 
- Jane, ja cię kocham...
- A ja mam to gdzieś? Zapomnij o mnie, daleko ci do mnie...
   Potem siedziałem z nim w tym parku do samej nocy, zaprzyjaźniliśmy się. Było mi go szkoda przez to jak go potraktowała, a potem zbliżyliśmy się do siebie, zaprzyjaźniliśmy się po prostu.

- Pamiętasz jaki wtedy byłem i wiesz jaki jestem teraz, dzięki tobie Deidara, jestem teraz lepszym człowiekiem. A ty jesteś moim najlepszym przyjacielem, wiesz o mnie wszystko, a i ja wiem o tobie wszystko, tak było odkąd się poznaliśmy i mam nadzieję że tak będzie. 
- Ja też Sasori, ale po co to wszystko? - nie miałem pojęcia do czego zmierza.
- Odkąd się poznaliśmy ja nikogo nie miałem, ty też do czasu aż nie poznałeś Itachiego. Byliśmy nierozłączni, a potem pojawił się on. Nie lubiłem go od początku, dobrze o tym wiedziałeś, on mnie z resztą też nie. Wiem jakie to było trudne dla ciebie... Zawsze chciałem twojego szczęścia...
- To naturalne, ja twojego też chce, przecież jesteśmy przyjaciółmi. 
   Pokiwał twierdząco głową.
- Chciałem twojego szczęścia, a mimo to z całego serca się cieszyłem kiedy zerwałeś z nim. Deidara... Jest jedna rzecz której o mnie nie wiesz. - spojrzałem na niego zaciekawiony - Deidara ja... ja cię kocham...
- Co!? - mój mały świat właśnie się zatrząsł.
   Mój najlepszy przyjaciel od gimnazjum... To jemu się wypłakiwałem, to do niego biegałem po pocieszenie, to on mnie wyciągał z każdego doła, zwłaszcza wtedy kiedy Itachi zawodził. Mogłem na niego liczyć, o każdej porze, niezależnie od tego co by się nie działo. 
   Z mojego oka poleciała łza, właśnie coś do mnie dotarło. Dotarło do mnie jak bardzo go krzywdziłem przez tyle lat!
- Sasori! - mocno go uściskałem - Przepraszam. Przepraszam! - zaszlochałem - Boże co ja ci robiłem, krzywdziłem cię! Mówiłem ci ciągle o nim, słuchałeś moich narzekań, widziałeś jacy jesteśmy szczęśliwi, Sasori... - płakałem mu w rękaw, miałem w dupie przechodniów, mam w dupie wszystko! Nawet jakby do mnie przyszedł teraz wielki pan Uchiha to pocałowałbym go łaskawie w dupe i wrócił do Sasoriego. 
   Nic nie mówił. Nawet mnie nie przytulił tylko słuchał, ale widzę po jego oczach że chce mu się płakać. 
- Deidara nie wychodź za niego.
- Nie mogę, wiesz że go kocham... - otarłem ręką łzy. 
- Wiesz, wiesz że jeśli to zrobisz, to stracisz mnie na zawsze?
- Nie rób mi tego! - spojrzałem mu w oczy - Proszę, nie! Nie zniosę tego! - rozryczałem się bardziej - Już nawet Itachi się zgodził żebym się z tobą spotykał... 
- Teraz już wiesz. Kiedyś mi mówiłeś że jeśli się kogoś naprawdę kocha to zawsze warto o niego walczyć do końca, ja właśnie dziś to zrobiłem, ale nie mam zamiaru robić tego na siłę. 
   Odwrócił się do mnie tyłem i poszedł. 
   Podbiegłem do niego i przytuliłem się do jego pleców, wtedy pierwszy raz tej zimy zaczął padać śnieg.
- Sasori, nie odchodź...
- Deidara, nie wybrałeś mnie, nie kochasz mnie, nasza przyjaźń i tak już nie przetrwa jak jedno kocha drugiego. Odchodzę, tak będzie dla nas lepiej. - odwrócił się do mnie i pocałował mnie w czoło po czym odwrócił się do mnie znowu tyłem i poszedł przed siebie. Tym razem już go nie zatrzymywałem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Neji)
- Twój brat jutro wychodzi za mąż. 
- Wiem... O której masz trening kosza?
- Za dwie godziny...

- Co jutro robisz? 
- Idę z tobą na ślub?
- Szkoda że nie nasz... - powiedział, a ja na to zaśmiałem się. 
   Ja i Sasuke to dość ciężka para przyznać muszę bez bicia. Często się kłócimy i dajemy sobie w kość... Nie potrafimy rozmawiać o uczuciach i mamy problem z rozwiązywaniem konfliktów... 
- Neji, chciałem pogadać. 
- Przecież gadamy cały czas.
- Chciałem pogadać o nas i o naszej przyszłości.
- A mianowicie? - zapytałem.
- Za miesiąc masz osiemnaste urodziny, a ja za trzy siedemnaste. Lada moment będziemy dorośli, powoli chyba powinniśmy porozmawiać o tym. 
   Pokiwałem twierdząco głową. 
- W sumie to jestem tego samego zdania. W tym roku piszę maturę, a później studia, byłoby łatwiej gdybyś był z mojego rocznika, ale co na to poradzimy? Chcąc nie chcąc pierwszy rok studiów będziemy musieli mieszkać trochę dalej od siebie. 
- No to to ja wiem, a potem?
- A potem zamieszkamy razem w akademiku...
- No a potem?
- Potem kończymy studia kochanie...
- No najpierw ty, a potem ja, ale co potem będzie?
- A skąd ja mam to wiedzieć? - zaśmiałem się - dowiemy się za parę lat.
   Na chwilę zastała cisza którą przerwał Sasuke, ale się dzisiaj gadatliwy zrobił...
- A, nie mówię że w najbliższych latach, ale czy chciałbyś kiedyś wyjść za mnie?
   Wywaliłem oczy.
- A to co? Oświadczyny?
- Nie no co ty, baka! - zarumienił się - Tak się tylko pytam. 
- Skoro tak... Ale przyznać muszę że to ja bym wolał ci się oświadczyć. 
    Teraz to go dopiero zamurowało.  
- Czyli kiedyś byś chciał ze mną założyć rodzinę? - upewniał się.
- Yhm, a potem byśmy się starali o dzieci.
    Sasuke zrobił się czerwony jak piwonia. 
- Ty to jednak głupi jesteś.
- A ty słodki kiedy się tak rumienisz... - nie wytrzymałem w końcu i dałem mu całusa. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Deidara)
- Spotkałeś się z nim! 
   Spojrzałem na niego z góry. Jestem zmarznięty i cały zapłakany, nie zapyta "kochanie, co się stało", tylko od razu z oskarżeniami wyjeżdża. 
- Spotkałem, podobno tego mi nie zabroniłeś, w zamian za to podobno jutro za ciebie wychodzę. 
   Zagryzł wargę. 
- Gdzie byliście?
- A co cię to obchodzi? I tak w ogóle, czy ty raz, RAZ możesz nie być o niego zazdrosny?! Czy ty w ogóle wiesz co ty mi robisz do cholery?! Wiesz jak ja przez to cierpię?! Jak mnie to boli? 
   Nic nie powiedział. Usiadłem na kanapie w płaszczu nawet nie myśląc o tym że jest cały w śniegu 
- Kochasz mnie, ale mi tego nie okazujesz. Nie kochasz się ze mną, po co skoro masz pracę, ona bardziej twoja rodzina niż ja z Sasuke. Nie powiesz mi miłego słowa, po co takie coś komu? Zrobiłeś sobie ze mnie kurę domową która na ciebie czeka z gorącym obiadem, który wychowuje twojego brata, chodź ty się tego podjąłeś... I do tego same zakazy. Mam się ubierać przyzwoicie, mam wracać przed 22 do domu, mam mieć zawsze włączoną komórkę, mam ci mówić kiedy wychodzę, mam się nie spotykać z Sasorim... Itachi... Co się z tobą stało? Gdzie się podział ten facet który pojechał za mną do drugiego miasta? Co się stało z tym który kochał się ze mną co dwa dni, spędzał ze mną i Sasuke każdą wolną chwilę i powtarzał mi ze mnie kocha? - po moim policzku znowu poleciała łza - Ja nie wiem czy chce za ciebie wyjść...
- Ty chyba nie mówisz poważnie!? Deidara, to jutro! Jutro! 
- No i? Ja nie chciałem tego ślubu.
- Ale się zgodziłeś!
- Bo nie dałeś mi wyjścia! 
   Podszedł do mnie bliżej. 
- Nie bądź dzieckiem, proszę cię. A ty to byś chciał żeby to zawsze wyglądało jak w pierwszych miesiącach, a tak nie ma, rozumiesz? Pogódź się z tym. 
- Itachi, to jest jeszcze miłość czy już tylko przyzwyczajenie?
   Usiadł koło mnie i mnie przytulił. 
- Oczywiście że cię kocham. Kochanie obiecuje że jak tylko skończę tą książkę to od razu jedziemy na urlop, tylko ty i ja, Sasuke sobie da radę. Zaczniemy od nowa, wszystko od nowa, tylko proszę, nie mów mi dzień przed ślubem że go nie będzie, dobrze?
   Pokiwałem twierdząco głową, ale nie wiem co mam robić... Ja to zawsze mam jakieś problemy nie ma co...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Kankuro)
- Daj, pomogę ci. 
   Mój kochany braciszek, pijany w cztery dupy, w końcu stwierdził że powinien się położyć, szok normalnie. 
   Właśnie pomagam mu się rozebrać, chyba nie powinienem akurat tego robić... 
- Kankuro - dotknął palcami mojego policzka - Pamiętasz jaki byłeś przy mnie szczęśliwy? 
- Pamiętam... Nie wracajmy do tego.
- Dobrze... Położysz się ze mną?
- Chyba nie powinienem...
- No chodź...
   Jak byliśmy mali to często spaliśmy w jednym łóżku, są momenty że żałuje że to "ewoluowało". Lubiłem koło niego spać i bawić się jego miękkimi czerwonymi włosami. To było taki urocze, bo on wtedy przytulał się do mnie. 
   Teraz to ja przytuliłem się do niego wiem że zdziwiłem go tym gestem. Kocham mojego młodszego braciszka, ale nie tak jak on by tego chciał. On mi przypomina duże dziecko, duże kochane, a za razem małe dziecko.
   Wykorzystał moment mojego zamyślenia i pocałował mnie. 
   Już zapomniałem jak smakują jego usta... Są ciepłe, słodkie, łapczywe... W żaden sposób nie przypominają ust Nary, Gaara całuje się tak z zaangażowaniem, a on...
   Nawet nie zauważyłem kiedy zaczął dotykać mnie pod koszulką... Oderwałem się od jego ust, spojrzałem w jego oczy, a on w moje, ale on patrzył na mnie jakby błagał. Patrzył na mnie jak małe dziecko proszące rodziców o wymarzoną zabawkę, tak, to bardzo dobre określenie. 
- Gaara, wiesz że mam kogoś, nie możemy.
   Na to on mi zaszeptał do ucha: 
- Podobno za zdradę nie idzie się do więzienia. 
   Prychnąłem.
- Shikamaru się nie dowie, Kanku, zgódź się...
   Mam mętlik w głowie, zdrowy rozsądek mówi mi żebym teraz wstał i wyszedł, ale serce z bliżej nie wyjaśnionych mi przyczyn każe mi go teraz całować... Cholera, co ja wyprawiam?! Ale z drugiej strony, jego namiętne usta... Kilka godzin temu kochałem się z Narą, kocham go, nie powinienem go zdradzać skoro go kocham... Ale z drugiej strony ta chemia która była między nami już dawno się ulotniła i pozostawiła po sobie tylko niedopałki i węgiel...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Kiba)
- Kochanie, jak się czujesz? - czule go zapytałem głaszcząc po tej ślicznej, już nie blond, główce.
   Chemioterapia to największe gówno jakie wymyślili, ale z kolei na to gówno które on ma nic lepszego jak na razie również nie wymyślili...
- A jak mam się czuć? - spojrzał na mnie tymi swymi błękitnymi oczkami które teraz są takie smutne. 
   Pamiętam dobrze jak on wyglądał przedtem. Włosy w kolorze zboża rosnącego na polu, oczy w kolorze nieba, a skóra śniada... Teraz tu przede mną leży człowieku który przypomina tamtego tylko z wyglądu... 
- Nie znalazł się jeszcze dawca szpiku dla ciebie?
- Niestety nie. Kiba?
- Tak?
- Chce byś wiedział...
- Naruto! Ja wiem wszystko co trzeba i nie ma potrzeby niczego dopowiadać! Nie chce słyszeć również o żadnym "w razie czego"! Nie ma takiej potrzeby! Wszystko będzie dobrze, musi być!
    Uśmiechnął się do mnie. 
- Dobrze...

wtorek, 25 czerwca 2013

kontakt

jeżeli ktoś ma do mnie jakieś pytania to zapraszam na mojego:
maila: dilla_chan@vp.pl
gg: 45276469
lub ask'a: http://ask.fm/Gilotyna48
możecie mnie pytać o wszystko, nie mam jakiś wielkich tajemnic xD

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 17

(Iruka)
- Yumi, masz już buty na sobie? 
- Mam klapki, mogą być? 
   Głośno westchnąłem.
- Yumi, mamy zimę, nie możesz chodzić w klapkach po dworze... Tamte są cieplejsze...
- Ale te mi się chociaż nie przemoczą jak tamte!
- Yumi! Dlaczego nic mi nie powiedziałaś że masz mokre buty! Trzeba je przecież wysuszyć!
- Iruka - w moją stronę zwrócił się Kakashi - propo mokrych butów... 
   No ja chyba śnię...
- Ty też?! Czy to taki wyczyn wysuszyć buty?! Czemu tego nie zrobiłeś?!
- Iruka! - zawołała swoim cienkim głosikiem Yumi - Nie krzycz na tatusia! On nie chciał robić ci na złość... 

   Spojrzałem tak na nich, jedno duże, drugie małe, ale obydwoje to takie dzieci... 
- Przepraszam, masz racje. - pogłaskałem ją po głowie - Przecież zawsze możemy zostać w domu. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Shikamaru)
   Robi się dziwnie. Kankuro już za mną nie lata jak kiedyś. W sumie to w ogóle nie zrobił się taki jakiś dziwny... 
   Nie patrzy na mnie jak kiedyś i zrobił się taki zamyślony... Chyba już mu na mnie nie zależy, no cóż... Ale w takim razie dlaczego ze mną nie zerwie? Dlaczego nie powie mi prosto w twarz że to koniec?
  Widzę jak idzie korytarzem i jak odwraca się do mnie plecami kiedy mnie widzi, to przykre. To cholernie przykre kiedy osoba którą kochasz robi ci takie coś... A ja nie wiem co mam zrobić... Nie jestem dobry w takich rozmowach... A coś w końcu z tym zrobić trzeba...
   Podszedłem do niego bliżej. 
- Hej - powiedziałem.
- Hej... - nawet na mnie nie spojrzał. 

- Chce się spotkać? - zaproponowałem. 
- Przepraszam dzisiaj nie mam czasu.
- Aha.
   To takie problematyczne, przeważnie to on tak się o wszystko pytał a ja mu tak odpowiadałem od niechcenia, wreszcie wiem jak się czuje...
- Powiesz mi dlaczego taki jesteś?
- Jaki? - zapytał głupio, w końcu się na mnie spojrzał. 
- Unikasz mnie, nie rozmawiasz ze mną, nawet starasz mi się nie patrzeć w oczy, o co chodzi? Masz kogoś na boku? 
   Milczał. To milczenie mówiło więcej niż tysiąc słów.
- Kim on jest? 
- Nie mam nikogo... - westchnął - To nie tak...
- To jak? - patrzyłem mu prosto w oczy. 
   Nadal milczał, a ja z każdą sekundą byłem coraz bardziej zły. Czułem wściekłość na niego jak nigdy dotąd. 
- Skoro nikogo nie masz to o co chodzi?! - w końcu podniosłem głos. 
   Cały się zmieszał, ja już zupełnie nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, naprawdę. 
- Spotkajmy się dzisiaj, dobrze? - zmienił temat - Może u ciebie?
   Spojrzałem na niego podejrzliwie, nie wiem co zamierza, nie wiem czego chce, nie mam pojęcia co przede mną ukrywa, ale nie chce go stracić, wręcz przeciwnie chce o niego walczyć tak długo aż będę widzieć w tym sens.
- Dobrze, dziś u mnie po lekcjach. - pochyliłem się nad nim i pocałowałem lekko w policzek, był zdziwiony, z reguły nie okazuje uczuć w miejscach publicznych bo to nie w moim stylu, ale reguły  nie są po to żeby utrudniać sobie życie, prawda?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Lee)
- Moi drodzy, organizowana jest szkolna wycieczka, będzie trwała tydzień, jedziemy w góry. Tu macie dokładniejsze informacje - Iruka podał uczniom plik kartek - Tak?
- Czy uczniowie z innych klas również będą mogli pojechać? - zapytałem. 
- Oczywiście, zależy nam na integracji dlatego nie będzie tyle zwiedzania co zajęć polegających na zapoznaniu się.
   O TAAAK! Wreszcie będę mieć okazję alby zbliżyć się do Sakury!!! Ja, ona, cały tydzień, piękne widoki... ach! I te jej gorące spojrzenie... To jest to! Po tej wycieczce to już napewno będziemy razem!!! 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Sasuke)
- Słyszałeś o wycieczce?
- Yhm, chcesz jechać? - zapytał Neji.
- Nie wiem, chyba nie pojadę. Zaraz będzie ślub, jest wielkie zamieszanie u nas w domu, a żeby tego było mało to wiesz...
- Masz problem z kasą? - zapytał.
- Taaa, a jakoś głupio mi ich prosić, wiesz ślub i wesele trochę kosztuje...
- Pożyczyć ci? To nie jest tak dużo. 
   Pokiwałem przecząco głową.
- Dlaczego? - zapytał. 
- Nie wiem czy będę miał oddać.
   Pokiwał twierdząco głową. 
- No i? Kasa to nie problem. - jemu to tak łatwo...
- Wycieczka to nie jest najwyższa potrzeba.
- Tak, ale będzie ci przykro jeśli wszyscy pojadą a ty nie.
- Nie jestem dzieckiem! Zawsze mogę zarobić na to, przecież dużo osób dorabia.
   Uśmiechnął się do mnie.
- A to jest akurat bardzo dobry pomysł. Pomogę ci szukać roboty. - podszedł do mnie bliżej - Czy ty zawsze musisz być taki uparty? - przytulił się do mnie - Uparty i dumny? 
- Taki już jestem... - westchnąłem - A ty się do mnie nie przytulaj w szkole, baka! 
   Spojrzał na mnie biednymi i wielgaśnymi oczami. 
- Dlaczego? - pocałował mnie w policzek.
   Zarumieniłem się i zacząłem się wyrywać, co wywołało śmiech u Nejiego i uczniów którzy się nam przyglądali...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Kankuro)
   Mam mętlik w głowie... Już sam nie wiem kto jest dla mnie ważniejszy, Gaara czy Shikamaru... gdyby ktoś się mnie o to zapytał dwa dni temu nie miałbym najmniejszych wątpliwości, ale z kolei gdyby ktoś się mnie o to zapytał kilka miesięcy temu...
   Teraz idę u boku Nary, idziemy do niego w wiadomym celu, przespać się. To na co tak długo czekałem, a teraz nie wiem czy powinienem to robić... Przecież to jego pierwszy raz... 
   Spojrzał się na mnie, bez słowa uśmiechnąłem się do niego. 
   Cholera jest dla mnie ważny dlatego nie chce go skrzywić, Gaary też nie chciałem... Serce mi bije jak oszalałe.
   Dlaczego Gaara sobie nie darował? Dlaczego musi mi robić coś takiego?! Nie mogę się na niczym innym skupić. W domu on, w szkole Nara. Jeden i drugi czegoś ode mnie chce - miłości, a ja kocham jednego i drugiego, ale żaden nie pójdzie na ten kompromis, każdy z nich chce żebym był tylko jego, cały jego.  A ja już mam dość!  Ja nie chce wybierać! Nie chce, naprawdę nie! 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Sai)
- Gaara! - zobaczyłem go kiedy wracał do domu, to jest już moja ostatnia szansa, teraz albo nigdy! 
- Czego?! Mówiłem ci już żebyś dał mi spokój, czego nie rozumie...
   Pocałowałem go, zanim zdążył mi coś zrobić pogłębiłem pocałunek. O dziwo nic mi nie zrobił tylko dał się całować dlatego pozwoliłem sobie go objąć i wtedy dał mi w twarz. 
- Po co to zrobiłeś?! 
   Złapałem się za bolący policzek po czym spojrzałem w jego zielone i zimne oczy. 
- Kocham cię... To dlatego! Proszę bardzo, bij mnie! Wykorzystuj mnie! Zrób z mojego życia piekło, ale bądź jego częścią! Nie potrafię już żyć bez ciebie! - z moich oczu poleciały łzy, a on patrzyła na mnie wciąż niewzruszony. 
- Co mnie to obchodzi że ty mnie kochasz? - powiedział głosem ostrym i przekłuwającym moje serce jak strzała - Co mnie to wszystko obchodzi? Jeśli naprawdę mnie kochasz, to cierp. - podszedł do mnie bliże j zaszeptał mi do ucha - Cierp, cierp tak jak ja cierpiałem z powodu miłości, płacz po nocach, śnij o mnie, marz o mojej bliskości, moim zapachu, smaku mych ust, jeśli już tak nie jest. Chce widzieć smutek w twych oczach i wyczerpanie. 
   Słuchałem jego słów i nie wierzyłem w to co słyszę, naprawdę. W kim ja się zakochałem do cholery?! 
   Przytuliłem go. Zdziwiłem go tym.
- Przepraszam. Przepraszam że się narzucam, przepraszam że nie daje ci o sobie zapomnieć, przepraszam za to co cię spotkało, naprawdę mi przykro. Przykro mi z powodu twojej nieszczęśliwej miłości, ale czemu mam za to pokutować? Proszę uwierz mi, ja cię tak nie potraktuje, ze mną będziesz naprawdę szczęśliwy, zrobię wszystko, WSZYSTKO żeby tak było, obiecuje. 
   Patrzył na mnie wzrokiem którego nie potrafiłem rozwikłać. Nie wierzę... Gaara płacze...
- Nie, Sai, nie kocham cię. Moje serce od dawna należy do kogoś innego. - spojrzał na mnie - On też mi tak mówił! Obiecywał że będzie na zawsze, że da mi szczęście, a teraz?! Nie ma go! Więc nigdy nie obiecuj czegoś, czego nie jesteś w stanie  dokonać! 
   Odwrócił się do mnie tyłem i poszedł w swoją stronę. 
- Gaara... - nie odwrócił się. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Shikamaru)
   Spojrzałem na Kankuro, siedzieliśmy na moim łóżku w ciszy. On bez słowa zdejmuje spodnie, a ja nie wiem co mam robić...
- Coś nie tak, Nara? - zapytał.
- Nie, nic...
   Nachylił się nade mną i pocałował w usta. Przymknąłem oczy, próbowałem się wczuć, ale jakoś nie mogę, wydaje mi się że myślami jest gdzie indziej.
   Czuje jak mnie powoli rozbiera, leżę pod nim cały zestresowany, choć sam do końca nie wiem czym...
   Spojrzałem na niego, delikatnie się do mnie uśmiecha. Przełknąłem głośno ślinę. Było to bardzo niezręczne i nieporadne. W pokoju było ciemno, a ciemne rolety przepuszczały leniwe stróżki światła, które padały na nasze coraz bardziej rozgrzane ciała. Nawet nie zauważyłem kiedy w moim ciasnym pokoju zrobiło się gorąco. 
   Całowaliśmy się kilka minut, aż w końcu nabraliśmy większej wprawy.Wcześniej się tak nie całowaliśmy, może dlatego że mu na to za bardzo nie pozwalałem... Ta pieszczota jest niesamowicie przyjemna i chciałbym więcej, jeszcze więcej. Tracę powoli kontrolę nad sobą... Wjeżdżam pod jego koszulkę drżącymi dłońmi. Moje serce bije tak mocno że chyba zaraz oszaleje...
   W końcu ściągnąłem z niego koszulkę, która wylądowała na skraju łóżka. Kankuro popchnął mnie, abym  położył się z powrotem na plecach. Wykonałem te nieme polecenie i on rozpiął mi rozporek bojówek.
   Dotknął mnie tam, cały zrobiłem się czerwony, cały! Spojrzałem na niego, ale on już zaczął ściągać ze mnie bokserki. Znieruchomiałem. Zrobiło mi się słabo, naprawdę słabo, chyba nawet pobladłem, o ile to jest w ogóle możliwe z moją karnacją. 
- Wszystko w porządku? - zapytał troskliwie - Jeśli jednak nie chcesz, to możemy przestać.
- Wszystko w porządku.
   Oparłem się na łokciach i go pocałowałem, a on od razu odpowiedział na to. Potem już wszystko szło szybko, sam nie wiem kiedy nic na sobie nie miałem i kiedy Kankuro się wszystkiego pozbył. 
   Spojrzał mi głęboko w oczy jakby się pytał czy jestem tego pewny, skinąłem głową i przewróciłem się na brzuch. 
   Włożył we mnie od razu dwa palce, cicho jęknąłem. To takie dziwne uczucie, z jednej strony boli, a z drugiej strony jest to całkiem przyjemne. 
- Masz gumki? - zapytał.
- Yhm... - wyciągnąłem z szafki nocnej, wziął ją bez słowa i otworzył za pomocą zębów. 
   Na chwilę przestał mnie przygotowywać, aby nałożyć prezerwatywę na swojego już stojącego penisa. 
   Potem zaczął we mnie wchodzić. To bolało jak cholera, zacząłem syczeć. Jakby to moje przygotowanie nic nie dawało. Jego penis ocierał się o moje wnętrze, a mi sprawiało to ból, zaciskałem mięśnie, ale to chyba był błąd bo po jakimś czasie bolało to jeszcze bardziej. Kankuro przyśpieszał coraz bardziej aż mi łzy w oczach stanęły, po prostu zaczął we mnie pchać jeszcze bardziej i jeszcze mocniej, jakby chciał się na mnie wyżyć. 
- Wolniej... - powiedziałem.
   Trochę zwolnił i wtedy dopiero poczułem jak mnie dupa boli... Ale nie mogę się już wycofać za późno. 
- Kochanie, wiem że boli, zrobię to szybko, dobrze? - zapytał z troską.
   Gdy tylko kiwnąłem głową przyśpieszył tak że już całkiem się rozpłakałem, ale na szczęście nie trwało to długo bo zaraz po tym doszedł w moim wnętrzu. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Odpowiedzi na komentarze!
Gizi - nic się nie stało i proszę bardzo xD (prosze bardzo chodzi o dziecko, a nic się nie stało propo nicka xD) A Ino to niezła aparatka będzie, jeszcze zobaczysz, to to to mało xD Sasuke to zawsze będzie mieć jakieś problemy, dziękuje za uwagę xD a Itachi zupełna odwrotność xD

Basia - oj tak, przed dziewczynami jeszcze długa droga, a autorka sama nie wie jak to się skończy xD Sasuke zawsze ma jakieś problemy, a największy to chyba sam ze sobą, cóż taki typ xD 

Nitte - widzę że dołączyłaś do anty fanclubu Sasuke, jej xD [nikt tu go jakoś specjalnie nie lubi, co cóż...] Dziękuje ci że napisałaś te "dwa słowa" o tym co ci się podoba, mimo to że uważasz że nie powinnam się tym przejmować xD to miłe i przede wszystkim wiem jakie pary są bardziej "rozchwytywane", a które przydało by się "poprawić" ^^