środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 18

(Kankuro)
- Przespałeś się z nim! A jednak to zrobiłeś! - Gaara mnie zaatakował jak tylko przekroczyłem drzwi - I co? Lepszy był?! Zrobił ci dobrze!?
- Gaara uspokój się! Wiedziałeś o tym że kiedyś się to stanie.
- Ale nie wiedziałem że tak szybko to nastąpi... - czerwonowłosy się zachwiał.
- Gaara ty jesteś pijany! 
- I? - spojrzał na mnie swoimi smutnymi, zielonymi oczami - Kankuro... Kocham cię... - przytulił się do mnie.
- Gaara...
- Wiem że nie mogę cię mieć, ale przytulić się mogę prawda? - powiedział tak smutno że aż zrobiło mi się go żal.
   Pogłaskałem go po tym rudych kudłach. 
- Nie powinieneś pić, nawet ja nie pije tyle co ty, a jestem starszy...
- No i? Temari tak się nie czepiasz...
- Ale ona to ona, a ty jesteś moim młodszym braciszkiem...
- A ona twoją młodszą siostrą...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Deidara)
   Jutro jest ten dzień, mój ślub,a ja zamiast zająć się przygotowaniami siedzę z Sasrorim w kawiarni. Patrzymy sobie prosto w oczy, choć nie padają żadne słowa. Upijam kolejny łyk kawy i nie wiem o czym mam myśleć. 
- To jutro, prawda? - zapytał. 
   Nawet nie musiałem się dopytywać o co chodzi, to wiadome. Tylko kiwnąłem głową na "tak", a on mi na to:
- Proszę nie rób tego! On nie jest ciebie warty!
- Wiem że go nigdy nie lubiłeś...
- Deidara, ty nic nie rozumiesz... - powiedział ochrypłym głosem.
- Saso, co się dzieje? 
- N...
- Tylko nie mów mi że nic! Przecież cie znam, chyba nawet najlepiej na świecie. - uśmiechnąłem się do niego i złapałem go za rękę - O co chodzi?
- Dei, nie wychodź za niego [nwm czy bardziej powinno być wychodź czy żeń, więc piszę wychodź xD) proszę... 
- Wiesz że go kocham...
   Zamyślił się na chwilę. 
- Chodźmy na spacer. 
- Teraz? 
- Tak.
   Tak więc zrobiliśmy, założyliśmy na siebie nasze płaszcze, zrobiło się już zimno, powoli zaczyna się zima. Prowadził mnie szedł szybko, nic nie mówił.  
- Dai, zamknij oczy. - poprosił.
- Dobrze, ale po co? 
- Nie pytaj, zamknij. 
   Wzruszyłem ramionami, no dobrze, co mi szkodzi? Kiedy zamknąłem oczy złapał mnie za rękę i prowadził mnie tak chwilę. Z każdym metrem coraz mniej słyszałem samochody, szliśmy i po chodniku i po trawie, ciekawe gdzie i po co mnie prowadzi, mam nadzieję że nie chce rzucić mnie z mostu...
- Otwórz oczy. 
   Jak kazał tak zrobiłem.
- Pamiętasz jeszcze to miejsce?
- Oczywiście, poznaliśmy się tu.

/6 lat temu/

   Szedłem przez park, szukałem ładnego widoku do narysowania bo potrzebowałem oddać rysunek na plastykę. Szukałem długo bo nic mnie jakoś nie zaciekawiło. Wtedy zobaczyłem pewnego rodzaju ciekawe zjawisko. 
- HAHAHAHA! Śmieszny jesteś! Chce szansy, wróć do mnie proszę! Sasori, jesteś żałosny! ŻA-ŁOS-NY! Żal mi cię, naprawdę. 
   Kiedy podszedłem bliżej zobaczyłem smutnego chłopaka, bliskiego płaczu i zdzirowatą panienkę która jak widać kpi sobie z niego. 
- Jane, ja cię kocham...
- A ja mam to gdzieś? Zapomnij o mnie, daleko ci do mnie...
   Potem siedziałem z nim w tym parku do samej nocy, zaprzyjaźniliśmy się. Było mi go szkoda przez to jak go potraktowała, a potem zbliżyliśmy się do siebie, zaprzyjaźniliśmy się po prostu.

- Pamiętasz jaki wtedy byłem i wiesz jaki jestem teraz, dzięki tobie Deidara, jestem teraz lepszym człowiekiem. A ty jesteś moim najlepszym przyjacielem, wiesz o mnie wszystko, a i ja wiem o tobie wszystko, tak było odkąd się poznaliśmy i mam nadzieję że tak będzie. 
- Ja też Sasori, ale po co to wszystko? - nie miałem pojęcia do czego zmierza.
- Odkąd się poznaliśmy ja nikogo nie miałem, ty też do czasu aż nie poznałeś Itachiego. Byliśmy nierozłączni, a potem pojawił się on. Nie lubiłem go od początku, dobrze o tym wiedziałeś, on mnie z resztą też nie. Wiem jakie to było trudne dla ciebie... Zawsze chciałem twojego szczęścia...
- To naturalne, ja twojego też chce, przecież jesteśmy przyjaciółmi. 
   Pokiwał twierdząco głową.
- Chciałem twojego szczęścia, a mimo to z całego serca się cieszyłem kiedy zerwałeś z nim. Deidara... Jest jedna rzecz której o mnie nie wiesz. - spojrzałem na niego zaciekawiony - Deidara ja... ja cię kocham...
- Co!? - mój mały świat właśnie się zatrząsł.
   Mój najlepszy przyjaciel od gimnazjum... To jemu się wypłakiwałem, to do niego biegałem po pocieszenie, to on mnie wyciągał z każdego doła, zwłaszcza wtedy kiedy Itachi zawodził. Mogłem na niego liczyć, o każdej porze, niezależnie od tego co by się nie działo. 
   Z mojego oka poleciała łza, właśnie coś do mnie dotarło. Dotarło do mnie jak bardzo go krzywdziłem przez tyle lat!
- Sasori! - mocno go uściskałem - Przepraszam. Przepraszam! - zaszlochałem - Boże co ja ci robiłem, krzywdziłem cię! Mówiłem ci ciągle o nim, słuchałeś moich narzekań, widziałeś jacy jesteśmy szczęśliwi, Sasori... - płakałem mu w rękaw, miałem w dupie przechodniów, mam w dupie wszystko! Nawet jakby do mnie przyszedł teraz wielki pan Uchiha to pocałowałbym go łaskawie w dupe i wrócił do Sasoriego. 
   Nic nie mówił. Nawet mnie nie przytulił tylko słuchał, ale widzę po jego oczach że chce mu się płakać. 
- Deidara nie wychodź za niego.
- Nie mogę, wiesz że go kocham... - otarłem ręką łzy. 
- Wiesz, wiesz że jeśli to zrobisz, to stracisz mnie na zawsze?
- Nie rób mi tego! - spojrzałem mu w oczy - Proszę, nie! Nie zniosę tego! - rozryczałem się bardziej - Już nawet Itachi się zgodził żebym się z tobą spotykał... 
- Teraz już wiesz. Kiedyś mi mówiłeś że jeśli się kogoś naprawdę kocha to zawsze warto o niego walczyć do końca, ja właśnie dziś to zrobiłem, ale nie mam zamiaru robić tego na siłę. 
   Odwrócił się do mnie tyłem i poszedł. 
   Podbiegłem do niego i przytuliłem się do jego pleców, wtedy pierwszy raz tej zimy zaczął padać śnieg.
- Sasori, nie odchodź...
- Deidara, nie wybrałeś mnie, nie kochasz mnie, nasza przyjaźń i tak już nie przetrwa jak jedno kocha drugiego. Odchodzę, tak będzie dla nas lepiej. - odwrócił się do mnie i pocałował mnie w czoło po czym odwrócił się do mnie znowu tyłem i poszedł przed siebie. Tym razem już go nie zatrzymywałem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Neji)
- Twój brat jutro wychodzi za mąż. 
- Wiem... O której masz trening kosza?
- Za dwie godziny...

- Co jutro robisz? 
- Idę z tobą na ślub?
- Szkoda że nie nasz... - powiedział, a ja na to zaśmiałem się. 
   Ja i Sasuke to dość ciężka para przyznać muszę bez bicia. Często się kłócimy i dajemy sobie w kość... Nie potrafimy rozmawiać o uczuciach i mamy problem z rozwiązywaniem konfliktów... 
- Neji, chciałem pogadać. 
- Przecież gadamy cały czas.
- Chciałem pogadać o nas i o naszej przyszłości.
- A mianowicie? - zapytałem.
- Za miesiąc masz osiemnaste urodziny, a ja za trzy siedemnaste. Lada moment będziemy dorośli, powoli chyba powinniśmy porozmawiać o tym. 
   Pokiwałem twierdząco głową. 
- W sumie to jestem tego samego zdania. W tym roku piszę maturę, a później studia, byłoby łatwiej gdybyś był z mojego rocznika, ale co na to poradzimy? Chcąc nie chcąc pierwszy rok studiów będziemy musieli mieszkać trochę dalej od siebie. 
- No to to ja wiem, a potem?
- A potem zamieszkamy razem w akademiku...
- No a potem?
- Potem kończymy studia kochanie...
- No najpierw ty, a potem ja, ale co potem będzie?
- A skąd ja mam to wiedzieć? - zaśmiałem się - dowiemy się za parę lat.
   Na chwilę zastała cisza którą przerwał Sasuke, ale się dzisiaj gadatliwy zrobił...
- A, nie mówię że w najbliższych latach, ale czy chciałbyś kiedyś wyjść za mnie?
   Wywaliłem oczy.
- A to co? Oświadczyny?
- Nie no co ty, baka! - zarumienił się - Tak się tylko pytam. 
- Skoro tak... Ale przyznać muszę że to ja bym wolał ci się oświadczyć. 
    Teraz to go dopiero zamurowało.  
- Czyli kiedyś byś chciał ze mną założyć rodzinę? - upewniał się.
- Yhm, a potem byśmy się starali o dzieci.
    Sasuke zrobił się czerwony jak piwonia. 
- Ty to jednak głupi jesteś.
- A ty słodki kiedy się tak rumienisz... - nie wytrzymałem w końcu i dałem mu całusa. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Deidara)
- Spotkałeś się z nim! 
   Spojrzałem na niego z góry. Jestem zmarznięty i cały zapłakany, nie zapyta "kochanie, co się stało", tylko od razu z oskarżeniami wyjeżdża. 
- Spotkałem, podobno tego mi nie zabroniłeś, w zamian za to podobno jutro za ciebie wychodzę. 
   Zagryzł wargę. 
- Gdzie byliście?
- A co cię to obchodzi? I tak w ogóle, czy ty raz, RAZ możesz nie być o niego zazdrosny?! Czy ty w ogóle wiesz co ty mi robisz do cholery?! Wiesz jak ja przez to cierpię?! Jak mnie to boli? 
   Nic nie powiedział. Usiadłem na kanapie w płaszczu nawet nie myśląc o tym że jest cały w śniegu 
- Kochasz mnie, ale mi tego nie okazujesz. Nie kochasz się ze mną, po co skoro masz pracę, ona bardziej twoja rodzina niż ja z Sasuke. Nie powiesz mi miłego słowa, po co takie coś komu? Zrobiłeś sobie ze mnie kurę domową która na ciebie czeka z gorącym obiadem, który wychowuje twojego brata, chodź ty się tego podjąłeś... I do tego same zakazy. Mam się ubierać przyzwoicie, mam wracać przed 22 do domu, mam mieć zawsze włączoną komórkę, mam ci mówić kiedy wychodzę, mam się nie spotykać z Sasorim... Itachi... Co się z tobą stało? Gdzie się podział ten facet który pojechał za mną do drugiego miasta? Co się stało z tym który kochał się ze mną co dwa dni, spędzał ze mną i Sasuke każdą wolną chwilę i powtarzał mi ze mnie kocha? - po moim policzku znowu poleciała łza - Ja nie wiem czy chce za ciebie wyjść...
- Ty chyba nie mówisz poważnie!? Deidara, to jutro! Jutro! 
- No i? Ja nie chciałem tego ślubu.
- Ale się zgodziłeś!
- Bo nie dałeś mi wyjścia! 
   Podszedł do mnie bliżej. 
- Nie bądź dzieckiem, proszę cię. A ty to byś chciał żeby to zawsze wyglądało jak w pierwszych miesiącach, a tak nie ma, rozumiesz? Pogódź się z tym. 
- Itachi, to jest jeszcze miłość czy już tylko przyzwyczajenie?
   Usiadł koło mnie i mnie przytulił. 
- Oczywiście że cię kocham. Kochanie obiecuje że jak tylko skończę tą książkę to od razu jedziemy na urlop, tylko ty i ja, Sasuke sobie da radę. Zaczniemy od nowa, wszystko od nowa, tylko proszę, nie mów mi dzień przed ślubem że go nie będzie, dobrze?
   Pokiwałem twierdząco głową, ale nie wiem co mam robić... Ja to zawsze mam jakieś problemy nie ma co...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Kankuro)
- Daj, pomogę ci. 
   Mój kochany braciszek, pijany w cztery dupy, w końcu stwierdził że powinien się położyć, szok normalnie. 
   Właśnie pomagam mu się rozebrać, chyba nie powinienem akurat tego robić... 
- Kankuro - dotknął palcami mojego policzka - Pamiętasz jaki byłeś przy mnie szczęśliwy? 
- Pamiętam... Nie wracajmy do tego.
- Dobrze... Położysz się ze mną?
- Chyba nie powinienem...
- No chodź...
   Jak byliśmy mali to często spaliśmy w jednym łóżku, są momenty że żałuje że to "ewoluowało". Lubiłem koło niego spać i bawić się jego miękkimi czerwonymi włosami. To było taki urocze, bo on wtedy przytulał się do mnie. 
   Teraz to ja przytuliłem się do niego wiem że zdziwiłem go tym gestem. Kocham mojego młodszego braciszka, ale nie tak jak on by tego chciał. On mi przypomina duże dziecko, duże kochane, a za razem małe dziecko.
   Wykorzystał moment mojego zamyślenia i pocałował mnie. 
   Już zapomniałem jak smakują jego usta... Są ciepłe, słodkie, łapczywe... W żaden sposób nie przypominają ust Nary, Gaara całuje się tak z zaangażowaniem, a on...
   Nawet nie zauważyłem kiedy zaczął dotykać mnie pod koszulką... Oderwałem się od jego ust, spojrzałem w jego oczy, a on w moje, ale on patrzył na mnie jakby błagał. Patrzył na mnie jak małe dziecko proszące rodziców o wymarzoną zabawkę, tak, to bardzo dobre określenie. 
- Gaara, wiesz że mam kogoś, nie możemy.
   Na to on mi zaszeptał do ucha: 
- Podobno za zdradę nie idzie się do więzienia. 
   Prychnąłem.
- Shikamaru się nie dowie, Kanku, zgódź się...
   Mam mętlik w głowie, zdrowy rozsądek mówi mi żebym teraz wstał i wyszedł, ale serce z bliżej nie wyjaśnionych mi przyczyn każe mi go teraz całować... Cholera, co ja wyprawiam?! Ale z drugiej strony, jego namiętne usta... Kilka godzin temu kochałem się z Narą, kocham go, nie powinienem go zdradzać skoro go kocham... Ale z drugiej strony ta chemia która była między nami już dawno się ulotniła i pozostawiła po sobie tylko niedopałki i węgiel...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Kiba)
- Kochanie, jak się czujesz? - czule go zapytałem głaszcząc po tej ślicznej, już nie blond, główce.
   Chemioterapia to największe gówno jakie wymyślili, ale z kolei na to gówno które on ma nic lepszego jak na razie również nie wymyślili...
- A jak mam się czuć? - spojrzał na mnie tymi swymi błękitnymi oczkami które teraz są takie smutne. 
   Pamiętam dobrze jak on wyglądał przedtem. Włosy w kolorze zboża rosnącego na polu, oczy w kolorze nieba, a skóra śniada... Teraz tu przede mną leży człowieku który przypomina tamtego tylko z wyglądu... 
- Nie znalazł się jeszcze dawca szpiku dla ciebie?
- Niestety nie. Kiba?
- Tak?
- Chce byś wiedział...
- Naruto! Ja wiem wszystko co trzeba i nie ma potrzeby niczego dopowiadać! Nie chce słyszeć również o żadnym "w razie czego"! Nie ma takiej potrzeby! Wszystko będzie dobrze, musi być!
    Uśmiechnął się do mnie. 
- Dobrze...

3 komentarze:

  1. Super Super Super :D Wreszcie pojawił się Naruś. Notka Super przez ciebie płakałem. Mam nadzieję że następna będzie równie szybko.
    Pozdrawiam i życzę weny Szymon

    OdpowiedzUsuń
  2. no i kolejny rozdzialik:)
    gdybym nie zagladała tutaj dzisiaj to pewnie wiecej by mi sie ich uzbierało;/ a lubie byc ze wszystkim na bierzaco.
    Co do tego rozdziału: eh... Deidara bez komentarza...
    Sasuke taki słodziutki jak sie tak o wszystk odopytywał:D.
    KAnkuro przesadza!
    A jak czytam o Kibie i Naruto to mi sie plakac chce...
    pozdrawiam:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudeńko :3 Takie to słodkie, smutne, chce dalej, chce wiedzieć co będzie dalej i co z Ino i Sakurą (osobiście lubię i paringi yaoi i yuri xD)

    OdpowiedzUsuń