środa, 26 grudnia 2012

Rozdział 6

Dedykacja dla Adama, 
Bo nie ma nic ważniejszego niż ludzkie życie, a ty najlepiej wiesz co to znaczy otrzeć się o śmierć przez miłość...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Naruto)

- Na dzisiejszej lekcji – zaczął Iruka – będzie kartkówka! Wyjmijcie proszę kartki A4 bo na mniejszej się nie zmieścicie.
- Jak nic musiał pokłócić się z Kakashim! - powiedział do mnie Kiba – Tylko dlaczego ich kłótnie zawsze odbywają się naszym kosztem, co?!
Po podyktowaniu pytań ¾ klasy nie znała na większości odpowiedzi. Umimo podał nam naprawdę trudne pytania, było dużo dat i po dwa zadania w których trzeba się było rozpisać.
- Jeżeli kogoś przyłapię na ściąganiu, pomaganiu, gadaniu itd. to od razu jedynka! Jeżeli ktoś odda mi pustą kartkę, jedynka bez możliwości poprawy! Jeżeli ktoś będzie zmyślał z nadzieją że coś trafi i nie napiszę choć jednej poprawnej odpowiedzi, to też jeden bez możliwości poprawy.
   Czy on wymyślił to tak aby wstawić wszystkim pały, ja się pytam?! Jak tak zrobisz pała, jak tak, to też pała, a jak jeszcze inaczej to nawet ci nie da poprawić!
   Rozejrzałem się po klasie. Wszyscy mieli załamane miny, no może poza Gaarą który uczy się z lekcji na lekcje, Boże jak tak można?!
   Znałem dwie daty, jedną strzelałem, chyba nawet dobrze. Tylko tam gdzie trzba się rozpisać...
- Koniec! Odłóżcie długopisy!
- Ten człowiek to nie człowiek, to robot którego zaprogramowano na wstawianie jedynek! - wkurzył się Kiba.
- Pomyśl sobie co musi mieć z nim Hatake... - powiedziała Ino która siedzi za nami.
- O Boże... - powiedział i oddał mu kartkę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Neji)

- Wyjmijcie kartki. - powiedział Kakashi zamykając dziennik.
- Co? CO?! CO?! CO?! CO?! CO?! CO?! - krzyczał Lee – Nic pan o tym nie mówił!
- A muszę? - zapytał spokojnym jak zawsze głosem – Ale niech wam będzie. Pytanie będą tylko z dwóch ostatnich lekcji, zamiast z trzech.
- Świetnie – prychnąłem pod nosem.
- Neji, umiesz coś? - zapytał mnie z nadzieją Lee.
- Jasne że tak, jakim trzeba być debilem żeby nie ogarniać termodynamiki... - chyba go trochę uraziłem, trudno po zerwaniu z Sasuke nie mam na nic ochoty. W ogóle mam jakiś podły humor.
Ja musiałem to zrobić i tyle. Nie miałem innego wyboru. To nie miało sensu, pomimo tego że go kocham.
   My już w zasadzie byliśmy jak dwie planety krążące po swoich orbitach, a nie jak planeta i jej satelita, czyli nie tak jak powinno być. On chodził swoimi ścieżkami, był zajętymi swoimi sprawami...
   Jego czarne oczy nie dały mi dziś spać. Ciągle miałem je przed oczami i ten wyraz twarzy kiedy z nim zrywałem. Ja wtedy pierwszy raz zobaczyłem w nim jakiś inny wyraz twarzy, a nie ten posąg który widzi cały świat. W końcu się czymś przejął. W końcu, trochę za późno...
   W ciąż mam przed oczami nasze pierwsze spotkanie, nasz pierwszy pocałunek, naszą pierwszą randkę, ten nasz jedyny pierwszy raz... ale to już nie wróci. Za dużo zaczęło nas dzielić, a coraz mniej łączyć.
   Szybko napisałem tą kartkówkę i oddałem ją jako pierwszy Kakashiemu. Po czym wróciłem do swojej ławki, spojrzałem za okno. Karetka, na boisku stała karetka, a dookoła niej dzieciaki z pierwszej klasy mające teraz wf. Sanitariusze wyszli ze szkoły z noszą na której leżał Sasuke. Sasuke? SASUKE! Nie mylę się, mam dobry wzrok.
- Neji na co się tak patrzysz? - zapytał Hatake podchodząc do mnie – O cholera! - wyrwało się mu – Neji...
- Przepraszam, ja muszę...! - rzuciłem się do wyjścia, miałem gdzieś czy mogę czy nie. Ja musiałem wiedzieć co się stało.
   Biegłem długim korytarzem na sam koniec, do schodów. Później z samej góry zbiegłem na dół i od razu pobiegłem na boisko.
   Karetka właśnie pojechała, ale zapytałem się wszystkich zgromadzonych:
- Co się stało? - byłem zdyszany – CZY KTOŚ MI MOŻE WYTŁUMACZYĆ CO MU SIĘ STAŁO?!
- Neji – podszedł do mnie Gai, nauczyciel wf-u i mój trener koszykówki – Uspokój się.
- Jak mam się uspokoić!
- Ja wiem co was łączy – no tak nikt jeszcze nie wie że zerwaliśmy, co ja mówię, że ja z nim zerwałem – ale proszę uspokój się.
- Nie! Nie dopuki się nie dowiem co z nim jest!
   Gai westchnął, podrapał się po głowie.
- Neji proszę nie rób nic głupiego. On... - spojrzał mi w oczy - on chciał popełnić samobójstwo.
…........................................................................................................................
- Biedny ten Neji... ale po co on chciał to zrobić?
   Po całej szkole już się to rozniosło. Wszyscy o tym gadali jakby to było nie wiadomo co. Siedziałem pod gabinetem pani psycholog, wszyscy nauczyciele jednogłośnie stwierdzili że po czymś takim nie ma sensu trzymanie mnie w klasie, za to bardziej przyda mi się wsparcie.
- Neji, proszę. - otworzyła mi drzwi od swojego gabinetu.
   Pokój był mały pomalowany na żółto, było w nim dużo kwiatków, to chyba miało wyglądać „pozytywnie”. Usiadłem na jednym z kremowych foteli z przeciwko biurka.
- Neji, może robię to zbyt bezpośrednio, ale mam pierwszy taki przypadek i sama za bardzo nie wiem jak to nasze spotkanie powinno wyglądać. Wiesz może co mogło spowodować tą próbę samobójczą?
   Pokiwałem twierdząco głową. To było oczywiste, to wszystko przeze mnie!
- A więc powiedz mi proszę, co to mogło być.
- To moja wina.
   Kobieta poprawiła okulary.
- Dlaczego tak uważasz?
- Wczoraj ja... z nim zerwałem.
- Och. - wyrwało jej się. Była zdziwiona. Sama na własne oczy widziała jaką byliśmy dobraną parą. - Dlaczego?
........................................................................................................................
   Siedziałem u tej kobiety z dwie i pół godziny. Opowiedziałem jej dokładnie ostatnie tygodnie, ale też również cofałem się do samego początku naszej znajomości. Rozmawiałem z tą kobietą dłużej o moim związku niż z moim, już byłym, chłopakiem. Tego mi chyba było trzeba, rozmowy.
   Kiedy wyszedłem z jej gabinetu, to pomimo tego że moja klasa miała jeszcze lekcje to sama dyrektorka, pani Tsunade puściła mnie do domu.
   I po wyjściu ze szkoły miałem ogromny dylemat. Pójść się najebać, czy jechać do Sasuke do szpitala? Bo tak to poniekąd moja wina że chciał się zabić, a z tej drugiej strony to właśnie dlatego powinienem być w szpitalu i jak będzie to tylko możliwe to z nim o tym porozmawiać.
   W ostateczności kupiłem piwo i razem z nim poszedłem do Sasuke. Musiałem wypić przed szpitalem, bo „nie można wchodzić z alkoholem na oddział”. A tak całkiem na trzeźwo to ja nie dałbym rady.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Shikamaru)

- Jak ty będziesz mi się próbował zabić to...!
- Kankuro, a po co miałbym? - zapytałem się go, odrywając wzrok na chwile od obłoków chmur. - A co byś zrobił?
- Jak to co? - zapytał zupełnie poważnie – Zabiłbym się bez chwili wahania za tobą. Shikamaru, moje życie bez ciebie nie miałoby najmniejszego sensu, zrozumiano?
- Tak. - uścisnąłem jego dłoń i z powrotem położyłem się wygodnie na trawie.
   Nie powiem tego głośno, przynajmniej na razie, ale ja bez niego też sobie nie wyobrażam życia. Zabiłbym się zaraz po nim, bez wahania. Bo ile warte byłoby moje życie? Znowu bym siedział sam w czterech ścianach, lub na łące z chmurami sam na sam. Czasem miałem już tego dosyć, ale właśnie wtedy pojawił się on. Kankuro zmienił moje życie poprzewracał je prawie o całe o sto osiemdziesiąt stopni. Jedyne co pozostało z mojego dawnego życia to patrzenie na chmury, choć teraz robimy to razem.
- Shikamaru obiecaj mi że nigdy nie doprowadzimy naszego związku do takiego stanu do jakiego doprowadzili go Sasuke z Neji'm.
- Obiecuje.
- I że będziesz mi mówił o wszystkich problemach, o wszystkim co i się nie podoba i o tym co cię nie pokoi.
- Obiecuje. Ty też mi to obiecaj, to i to że postarasz się mówić o swoich uczuciach.
Uśmiechnął się.
- Obiecuje.
   Ścisnął mocniej moją rękę.
- Ciekawe co to będzie z Sasuke. Myśli że on, no wiesz, że udało mu się...?
- Nawet tego nie kończ. Neji nie darowałby sobie tego do samego końca życia. Wiesz zwierzał mi się.
- I co? - zaciekawiłem się.
- On z nim zerwał dzień wcześniej.
   Teraz rozumiałem. Sasuke okazał się być bardziej wrażliwy niż mi się to wydawało.
- On chciał się zabić z tego powodu.
- Też mi się tak wydaje. - westchnął – Zerwał z nim pomimo tego że nadal się kochali rozumiesz? - pokiwał z niedowierzaniem głową.
- My tak nie zrobimy. - powiedziałem i uniosłem nasze splątane ręce ku górze tak że zasłaniały mi słońce.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Iruka)

- Kochanie co robisz? - zapytał Kakashi wchodząc do domu po pracy.
- Sprawdzam dzisiejsze wypociny twojej klasy – uniosłem plik kartkówek i zacząłem nimi machać przed swoim nosem, udając że wącham – świeże pały, czujesz to kochanie?
- O! Jak już przy tym jesteśmy! - usiadł przy mnie i wyciągnął ze swojej teczki prawie identyczny plik do tego którego trzymałem w ręce – Kochanie przedstawiam ci wypociny twojej klasy!
- Co? Nie masz przypadkiem za dużo czasu na tych swoich lekcjach?! - zdenerwowałem się, ostatnio obiecałem na zebraniu rodzicom uczniów w mojej klasie że coś zrobię z tymi wszystkimi jedynkami z fizyki, oraz pogadam w sprawie nie robienia tylu kartkówek.
- A ty skoro ostatnio same kartkówki przynosisz do domu? - zapytał spokojnie uśmiechając się jak zawsze.
   O nie miarka się przebrała, co to to nie.
- Skoro nie masz jednak nadmiaru czasu to może zająłbyś się w końcu mną, a nie tymi głupimi kartkówkami, co?! - otarłem pot z czoła – Rozmawiałem dzisiaj z naszą szkolną psycholog w sprawie mojego ucznia, Nejiego. Ty też powinieneś iść w sparawie Sasuke do niej, nie ważne. I powiedziała mi w zaufaniu o co tak naprawdę im poszło, i wiesz co? Wszystko wzięło się przez ich związek, a raczej przez to że mieli ze sobą coraz to gorszy kontakt. Niedługo też tak z nami będzie!
   Cholera jak ja humanista kocham rozmawiać z umysłami ścisłymi o takich rzeczach... Normalnie tłumaczyć trzeba jak chłopu...
- Kakashi zacznij rzesz ze mną w końcu rozmawiać!
- Ale o czym?
- Właśnie. I to jest problem. My poza pracą nie mamy już o czym rozmawiać. Nawet w łóżku już się nam tak nie układa jak kiedyś!
- To też jest twoja wina że nam się nie układa! - wkurzył się – Nie jestem partnerem roku, to fakt. Ale ty sam nie wpuszczasz mnie do łóżka, w pracy unikasz jak ognia, a w domu sprawdzasz codziennie jakieś kartkówki. No sam mi powiedz, kiedy my się ostatnio kochaliśmy, albo jeszcze lepiej, kiedy dałeś się gdzieś wyciągnąć? Przemyśl to sobie.
   Wstał od stołu.
- Gdzie idziesz? - zapytałem już spokojnie.
- Przemyśleć kilka spraw. Nie czekaj na mnie z obiadem.
   Chyba przesadziłem. Nie, ja w 100% przesadziłem. Nie jest dobrze. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Staram się, serio się staram pisać za każdym razem choć troszkę dłuższą notkę i chyba tak troszkę mi to wychodzi xD  Usiłuje też bardziej stosować się do waszych zaleceń, powiedźcie mi proszę czy widać jakiekolwiek efekty :)  

1 komentarz:

  1. Hej, strasznie mi się podobają tw opowiadania, a najbardziej ta pierwsza historia co ma 30 ileś rozdziałów, więc co do tego chciałam sie zapytać czy będziesz kontynuował tę opowieść, skończyło się mniej więcej na tym, że Kiba zerwał z Najim, więc prosiłabym jeśli możesz to kontynułuj:)
    Te opowieści są mega!!!

    OdpowiedzUsuń