Bo nie ma nic ważniejszego niż ludzkie życie, a ty najlepiej wiesz co to znaczy otrzeć się o śmierć przez miłość...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Naruto)
- Na dzisiejszej lekcji – zaczął Iruka – będzie kartkówka! Wyjmijcie proszę kartki A4 bo na mniejszej się nie zmieścicie.
- Jak nic musiał pokłócić się z Kakashim! - powiedział do mnie Kiba – Tylko dlaczego ich kłótnie zawsze odbywają się naszym kosztem, co?!
Po
podyktowaniu pytań ¾ klasy nie znała na większości odpowiedzi.
Umimo podał nam naprawdę trudne pytania, było dużo dat i po dwa
zadania w których trzeba się było rozpisać.
- Jeżeli
kogoś przyłapię na ściąganiu, pomaganiu, gadaniu itd. to od
razu jedynka! Jeżeli ktoś odda mi pustą kartkę, jedynka bez
możliwości poprawy! Jeżeli ktoś będzie zmyślał z nadzieją
że coś trafi i nie napiszę choć jednej poprawnej odpowiedzi, to
też jeden bez możliwości poprawy.
Czy
on wymyślił to tak aby wstawić wszystkim pały, ja się pytam?!
Jak tak zrobisz pała, jak tak, to też pała, a jak jeszcze inaczej
to nawet ci nie da poprawić!
Rozejrzałem
się po klasie. Wszyscy mieli załamane miny, no może poza Gaarą
który uczy się z lekcji na lekcje, Boże jak tak można?!
Znałem
dwie daty, jedną strzelałem, chyba nawet dobrze. Tylko tam gdzie
trzba się rozpisać...
- Koniec!
Odłóżcie długopisy!
- Ten
człowiek to nie człowiek, to robot którego zaprogramowano na
wstawianie jedynek! - wkurzył się Kiba.
- Pomyśl
sobie co musi mieć z nim Hatake... - powiedziała Ino która
siedzi za nami.
- O
Boże... - powiedział i oddał mu kartkę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Neji)
- Wyjmijcie
kartki. - powiedział Kakashi zamykając dziennik.
- Co?
CO?! CO?! CO?! CO?! CO?! CO?! - krzyczał Lee – Nic pan o tym nie
mówił!
- A
muszę? - zapytał spokojnym jak zawsze głosem – Ale niech wam
będzie. Pytanie będą tylko z dwóch ostatnich lekcji, zamiast z
trzech.
- Świetnie
– prychnąłem pod nosem.
- Neji,
umiesz coś? - zapytał mnie z nadzieją Lee.
- Jasne
że tak, jakim trzeba być debilem żeby nie ogarniać
termodynamiki... - chyba go trochę uraziłem, trudno po zerwaniu z
Sasuke nie mam na nic ochoty. W ogóle mam jakiś podły humor.
Ja
musiałem to zrobić i tyle. Nie miałem innego wyboru. To nie miało
sensu, pomimo tego że go kocham.
My
już w zasadzie byliśmy jak dwie planety krążące po swoich
orbitach, a nie jak planeta i jej satelita, czyli nie tak jak powinno
być. On chodził swoimi ścieżkami, był zajętymi swoimi
sprawami...
Jego
czarne oczy nie dały mi dziś spać. Ciągle miałem je przed oczami
i ten wyraz twarzy kiedy z nim zrywałem. Ja wtedy pierwszy raz
zobaczyłem w nim jakiś inny wyraz twarzy, a nie ten posąg który
widzi cały świat. W końcu się czymś przejął. W końcu, trochę
za późno...
W
ciąż mam przed oczami nasze pierwsze spotkanie, nasz pierwszy
pocałunek, naszą pierwszą randkę, ten nasz jedyny pierwszy raz...
ale to już nie wróci. Za dużo zaczęło nas dzielić, a coraz
mniej łączyć.
Szybko
napisałem tą kartkówkę i oddałem ją jako pierwszy Kakashiemu.
Po czym wróciłem do swojej ławki, spojrzałem za okno. Karetka, na
boisku stała karetka, a dookoła niej dzieciaki z pierwszej klasy
mające teraz wf. Sanitariusze wyszli ze szkoły z noszą na której
leżał Sasuke. Sasuke? SASUKE! Nie mylę się, mam dobry wzrok.
- Neji
na co się tak patrzysz? - zapytał Hatake podchodząc do mnie –
O cholera! - wyrwało się mu – Neji...
- Przepraszam,
ja muszę...! - rzuciłem się do wyjścia, miałem gdzieś czy
mogę czy nie. Ja musiałem wiedzieć co się stało.
Biegłem
długim korytarzem na sam koniec, do schodów. Później z samej góry
zbiegłem na dół i od razu pobiegłem na boisko.
Karetka
właśnie pojechała, ale zapytałem się wszystkich zgromadzonych:
- Co
się stało? - byłem zdyszany – CZY KTOŚ MI MOŻE WYTŁUMACZYĆ
CO MU SIĘ STAŁO?!
- Neji
– podszedł do mnie Gai, nauczyciel wf-u i mój trener koszykówki
– Uspokój się.
- Jak
mam się uspokoić!
- Ja
wiem co was łączy – no tak nikt jeszcze nie wie że zerwaliśmy,
co ja mówię, że ja z nim zerwałem – ale proszę uspokój się.
- Nie!
Nie dopuki się nie dowiem co z nim jest!
Gai
westchnął, podrapał się po głowie.
- Neji
proszę nie rób nic głupiego. On... - spojrzał mi w oczy - on
chciał popełnić samobójstwo.
…........................................................................................................................
- Biedny
ten Neji... ale po co on chciał to zrobić?
Po
całej szkole już się to rozniosło. Wszyscy o tym gadali jakby to
było nie wiadomo co. Siedziałem pod gabinetem pani psycholog,
wszyscy nauczyciele jednogłośnie stwierdzili że po czymś takim
nie ma sensu trzymanie mnie w klasie, za to bardziej przyda mi się
wsparcie.
- Neji,
proszę. - otworzyła mi drzwi od swojego gabinetu.
Pokój
był mały pomalowany na żółto, było w nim dużo kwiatków, to
chyba miało wyglądać „pozytywnie”. Usiadłem na jednym z
kremowych foteli z przeciwko biurka.
- Neji,
może robię to zbyt bezpośrednio, ale mam pierwszy taki przypadek
i sama za bardzo nie wiem jak to nasze spotkanie powinno wyglądać.
Wiesz może co mogło spowodować tą próbę samobójczą?
Pokiwałem
twierdząco głową. To było oczywiste, to wszystko przeze mnie!
- A
więc powiedz mi proszę, co to mogło być.
- To
moja wina.
Kobieta
poprawiła okulary.
- Dlaczego
tak uważasz?
- Wczoraj
ja... z nim zerwałem.
- Och.
- wyrwało jej się. Była zdziwiona. Sama na własne oczy widziała
jaką byliśmy dobraną parą. - Dlaczego?
…........................................................................................................................
Siedziałem
u tej kobiety z dwie i pół godziny. Opowiedziałem jej dokładnie
ostatnie tygodnie, ale też również cofałem się do samego
początku naszej znajomości. Rozmawiałem z tą kobietą dłużej o
moim związku niż z moim, już byłym, chłopakiem. Tego mi chyba
było trzeba, rozmowy.
Kiedy
wyszedłem z jej gabinetu, to pomimo tego że moja klasa miała
jeszcze lekcje to sama dyrektorka, pani Tsunade puściła mnie do
domu.
I
po wyjściu ze szkoły miałem ogromny dylemat. Pójść się
najebać, czy jechać do Sasuke do szpitala? Bo tak to poniekąd moja
wina że chciał się zabić, a z tej drugiej strony to właśnie
dlatego powinienem być w szpitalu i jak będzie to tylko możliwe to
z nim o tym porozmawiać.
W
ostateczności kupiłem piwo i razem z nim poszedłem do Sasuke.
Musiałem wypić przed szpitalem, bo „nie można wchodzić z
alkoholem na oddział”. A tak całkiem na trzeźwo to ja nie dałbym
rady.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Shikamaru)
- Jak
ty będziesz mi się próbował zabić to...!
- Kankuro,
a po co miałbym? - zapytałem się go, odrywając wzrok na chwile
od obłoków chmur. - A co byś zrobił?
- Jak
to co? - zapytał zupełnie poważnie – Zabiłbym się bez chwili
wahania za tobą. Shikamaru, moje życie bez ciebie nie miałoby
najmniejszego sensu, zrozumiano?
- Tak.
- uścisnąłem jego dłoń i z powrotem położyłem się wygodnie
na trawie.
Nie
powiem tego głośno, przynajmniej na razie, ale ja bez niego też
sobie nie wyobrażam życia. Zabiłbym się zaraz po nim, bez
wahania. Bo ile warte byłoby moje życie? Znowu bym siedział sam w
czterech ścianach, lub na łące z chmurami sam na sam. Czasem
miałem już tego dosyć, ale właśnie wtedy pojawił się on.
Kankuro zmienił moje życie poprzewracał je prawie o całe o sto
osiemdziesiąt stopni. Jedyne co pozostało z mojego dawnego życia
to patrzenie na chmury, choć teraz robimy to razem.
- Shikamaru
obiecaj mi że nigdy nie doprowadzimy naszego związku do takiego
stanu do jakiego doprowadzili go Sasuke z Neji'm.
- Obiecuje.
- I
że będziesz mi mówił o wszystkich problemach, o wszystkim co i
się nie podoba i o tym co cię nie pokoi.
- Obiecuje.
Ty też mi to obiecaj, to i to że postarasz się mówić o swoich
uczuciach.
Uśmiechnął
się.
- Obiecuje.
Ścisnął
mocniej moją rękę.
- Ciekawe
co to będzie z Sasuke. Myśli że on, no wiesz, że udało mu
się...?
- Nawet
tego nie kończ. Neji nie darowałby sobie tego do samego końca
życia. Wiesz zwierzał mi się.
- I
co? - zaciekawiłem się.
- On
z nim zerwał dzień wcześniej.
Teraz
rozumiałem. Sasuke okazał się być bardziej wrażliwy niż mi się
to wydawało.
- On
chciał się zabić z tego powodu.
- Też
mi się tak wydaje. - westchnął – Zerwał z nim pomimo tego że
nadal się kochali rozumiesz? - pokiwał z niedowierzaniem głową.
- My
tak nie zrobimy. - powiedziałem i uniosłem nasze splątane ręce
ku górze tak że zasłaniały mi słońce.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Iruka)
- Kochanie
co robisz? - zapytał Kakashi wchodząc do domu po pracy.
- Sprawdzam
dzisiejsze wypociny twojej klasy – uniosłem plik kartkówek i
zacząłem nimi machać przed swoim nosem, udając że wącham –
świeże pały, czujesz to kochanie?
- O!
Jak już przy tym jesteśmy! - usiadł przy mnie i wyciągnął ze
swojej teczki prawie identyczny plik do tego którego trzymałem w
ręce – Kochanie przedstawiam ci wypociny twojej klasy!
- Co?
Nie masz przypadkiem za dużo czasu na tych swoich lekcjach?! -
zdenerwowałem się, ostatnio obiecałem na zebraniu rodzicom
uczniów w mojej klasie że coś zrobię z tymi wszystkimi
jedynkami z fizyki, oraz pogadam w sprawie nie robienia tylu
kartkówek.
- A
ty skoro ostatnio same kartkówki przynosisz do domu? - zapytał
spokojnie uśmiechając się jak zawsze.
O
nie miarka się przebrała, co to to nie.
- Skoro
nie masz jednak nadmiaru czasu to może zająłbyś się w końcu
mną, a nie tymi głupimi kartkówkami, co?! - otarłem pot z czoła
– Rozmawiałem dzisiaj z naszą szkolną psycholog w sprawie
mojego ucznia, Nejiego. Ty też powinieneś iść w sparawie Sasuke
do niej, nie ważne. I powiedziała mi w zaufaniu o co tak naprawdę
im poszło, i wiesz co? Wszystko wzięło się przez ich związek,
a raczej przez to że mieli ze sobą coraz to gorszy kontakt.
Niedługo też tak z nami będzie!
Cholera
jak ja humanista kocham rozmawiać z umysłami ścisłymi o takich
rzeczach... Normalnie tłumaczyć trzeba jak chłopu...
- Kakashi
zacznij rzesz ze mną w końcu rozmawiać!
- Ale
o czym?
- Właśnie.
I to jest problem. My poza pracą nie mamy już o czym rozmawiać.
Nawet w łóżku już się nam tak nie układa jak kiedyś!
- To
też jest twoja wina że nam się nie układa! - wkurzył się –
Nie jestem partnerem roku, to fakt. Ale ty sam nie wpuszczasz mnie
do łóżka, w pracy unikasz jak ognia, a w domu sprawdzasz
codziennie jakieś kartkówki. No sam mi powiedz, kiedy my się
ostatnio kochaliśmy, albo jeszcze lepiej, kiedy dałeś się
gdzieś wyciągnąć? Przemyśl to sobie.
Wstał od stołu.
- Gdzie
idziesz? - zapytałem już spokojnie.
- Przemyśleć
kilka spraw. Nie czekaj na mnie z obiadem.
Chyba
przesadziłem. Nie, ja w 100% przesadziłem. Nie jest dobrze.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Staram się, serio się staram pisać za każdym razem choć troszkę dłuższą notkę i chyba tak troszkę mi to wychodzi xD Usiłuje też bardziej stosować się do waszych zaleceń, powiedźcie mi proszę czy widać jakiekolwiek efekty :)
Hej, strasznie mi się podobają tw opowiadania, a najbardziej ta pierwsza historia co ma 30 ileś rozdziałów, więc co do tego chciałam sie zapytać czy będziesz kontynuował tę opowieść, skończyło się mniej więcej na tym, że Kiba zerwał z Najim, więc prosiłabym jeśli możesz to kontynułuj:)
OdpowiedzUsuńTe opowieści są mega!!!