***
Dzisiaj
znów jestem u niego, na tych niby randkach przed którą udaje że
się cieszę jak głupi, w jego domu nie ma nikogo. A potem oglądamy
coś w telewizji, bo temat nam się nie klei. On nie lubi mówić o
pierdołach, a ja mam dosyć poważnych tematów, mam dość kłócenia
się z ich powodu.
Ta
cisza pomiędzy nami ogłusza mnie bardziej niż krzyk. Ta pustka
drażni, nas obu, widzę to. Jest doskonałym kłamcą, dlatego to
dobrze maskuje, ale poznałem się trochę na nim.
Ja
już nie wiem jak mam się zachowywać, co powinienem zrobić. Jak
ratować to co jest pomiędzy nami... Czy w ogóle jest co ratować?
Czy cokolwiek między nami było?
Spoglądam
po raz kolejny, pustka. Uśmiecham się do niego, odwraca wzrok.
Siedzie tak jeszcze przez chwilę wpatrując się w niego, on udaje
że ogląda program w telewizji.
/wstałem/
- Nie odchodź. - poprosił.
- Dlaczego? Przecież i tak nic nie robimy, czy to ważne gdzie będę nic nie robił? - nie odpowiedział – Idę do domu. - zakomunikowałem.
- To już koniec, prawda? - zapytał wstając.
Spojrzał
mi prosto w oczy, tym swoim lodowatym spojrzeniem. Odwróciłem
wzrok, jednak on w dalszym ciągu się na mnie patrzył.
- To nie będzie koniec do samego momentu aż nie pozwolisz mi odejść – odpowiedziałem.
- Ale ja ci pozwalam...
/rozszerzyłem
oczy ze zdziwienia/
- Nie chcę byś odchodził, jednak nie mam zamiaru opóźniać tego co nieuniknione. Jeśli nie czujesz się szczęśliwy, to powiedź mi to teraz, spójrz mi prosto w oczy, a ja zrozumiem.
- Dasz mi odejść...- to nie było pytanie tylko stwierdzenie.
Patrzył
na mnie wyczekująco. Stał wyprostowany, tak jak by czekał na
rozkaz rozstrzelania.
/podszedłem
do niego i złapałem go za nadgarstki/
- Kocham cię, ale wiesz że nie tak jak byś tego chciał...
Spojrzałem
mu prosto w oczy, pewnie już nigdy nie będę mieć tyle odwagi by
to zrobić. Pewnie gdy go zobaczę następnym razem na ulicy to
również nie będzie mnie stać na głupie „cześć” w jego
stronę.
Pocałowałem
go. Stał jak posąg i pozwalał ze sobą robić co mi się tylko
podobało. Jego Serce biło jak oszalałe, biło tak mocno że aż to
czułem. A wargi rozpaczliwie wołały „jeszcze!”.
Tamtego
dnia pierwszy raz widziałem jego łzy, ten widok... Tego nigdy nie
zapomnę. Człowiek który udawał skałę przez ten cały czas,
teraz ryczał jak dziecko.
Łza
spływała jedna za drugą. Jednak nie szlochał. Nie patrzył mi w
oczy, starał się powstrzymywać jak najbardziej się dało, ale
niestety trochę mu to nie wychodziło.
Tamtego
dnia pomimo mojego zdecydowania, nie zerwałem z nim. Do dnia
dzisiejszego jestem z Gaarą. Dzisiaj jest nasza trzecia rocznica, od
tamtego dnia nauczyliśmy się ze sobą rozmawiać, znaleźliśmy
własne, wspólne tematy a nawet mieszkanie.
Wszystko
się jakoś ułożyło. Z czasem pokochałem tego rudzielca i
zupełnie zapomniałem o Naruto.
A
jeśli o Naruto chodzi to Sasuke z nim zerwał dla tej jednej zdziry,
Ino z naszego liceum. Teraz o ile się nie myślę w dalszym ciągu
kręci z Kakashim, naszym byłym wychowawcą. Gust mu się strasznie
spaczył.
To
jest tylko dowód na to że wszystko może się jakoś ułożyć,
pomimo tego że na samym początku w to nie wierzymy.
Dwa
miesiące temu Gaara dostał zaproszenie dla dwóch osób, na ślub
Sasuke i Ino. Yamanaka mu wysłała bo w liceum się bardzo
przyjaźnili. Chcemy pójść, w sumie czemu nie? Mam nadzieję że
następny ślub będzie mój i Gaary...
Świeetne ! :> Ale.. Happy end. To nie tego się spodziewałam. No cóż, przeżyje. Brakuje mi tutaj tylko tekstu między ostatnimi akapitami. Jest źle i nagle dobrze. Powinnaś wstawić tam coś krótkiego co dało by tej historii płynny efekt. Poza tym, naprawdę, bardzo mi się podoba <3. Do tego.. Kiba :3
OdpowiedzUsuńbiedny Naru, SasuNaru wiecznie<3
OdpowiedzUsuń